Robert Kubica, który przewodził stawce DTM przez dwa okrążenia sobotniego wyścigu w Zolder, nie dotarł do mety rywalizacji po awarii silnika w jego BMW. Wyścig wygrał Rene Rast.
Rast przewodził niemal od startu do mety. Fotel lidera stracił jedynie po zjeździe do pit stopu, ale powrócił na niego, gdy cała stawka zjechała na obowiązkową zmianę ogumienia. Początkowo tempo nowego lidera serii próbował utrzymać Ferdinand Habsburg, ale w drugiej części wyścigu zaczął tracić czas i został wyprzedzony przez Robina Frijnsa.
Holender po pit stopie mocno naciskał na liderującego Rasta i w pewnym momencie tracił mniej niż sekundę. Gdy był o krok od wyprzedzenia rywala zaczął uzyskiwać gorsze czasy i różnica między kierowcami wzrosła do czterech sekund. Frijns próbował jednak zaatakować jeszcze pod koniec wyścigu, ale na mecie pojawił się 0,877 sekundy za Rastem.
Habsburg w drugiej części wyścigu musiał skoncentrować się na tym, co działo się za jego plecami. Bardzo szybko zbliżał się do niego Jonathan Aberdein, ale po zaciętej walce ostatecznie na najniższym stopniu podium stanął Austriak. Dla kierowcy Audi to pierwsze podium DTM w karierze. Bój o piąte miejsce wygrał Fabio Scherer, który zdołał zostawić za sobą Nico Mullera i Harrisona Neweya. Punktowaną dziesiątkę uzupełnili Timo Glock, Jamie Green i Marco Wittmann.
Po starcie wyjechał samochód bezpieczeństwa. Konieczne było uprzątnięcie toru po tym, gdy po zamieszaniu w pierwszych zakrętach pojawiły się uszkodzone elementy aut. Na czwartym okrążeniu z wyścigiem po awarii pożegnał się Mike Rockenfeller. Na jedenastym okrążeniu w szykanie doszło do kontaktu między Greenem i Engiem. Pierwszy z wymienionych kierowców obrócił się, ale bez problemów zdołał wrócić do rywalizacji.
Uciekły punkty dla Kubicy?
Robert Kubica bardzo dobrze rozpoczął rywalizację i po starcie znajdował się tuż za punktowaną dziesiątką. Wraz ze zjazdami kierowców do boksów kierowca ORLEN Team piął się w górę tabeli i na szesnastym okrążeniu, gdy z toru zjechał Timo Glock został liderem. Polak przewodził stawce przez dwa okrążenia i jako ostatni zjechał na wymianę kół. Niestety pit stop był o cztery sekundy wolniejszy od najlepszych i BMW w barwach PKN ORLEN wyjechało na tor na dziesiątym miejscu. Pechowa awaria silnika sprawiła, że Kubica bardzo wolno przejechał jedno okrążenie i ponownie zjechał do boksów, gdzie został już do końca wyścigu.
– Wszystko było dobrze, ale przed pit stopem w aucie pojawiły się dziwne dźwięki. Nie wiedziałem, co się dzieje. Nie zapaliły się żadne alarmy ani kontrolki. Auto jechało dobrze. Po pit stopie silnik nie brzmiał prawidłowo. Najprawdopodobniej nie działał jeden cylinder – mówił Kubica.