WRC Motorsport&Beyond

Leaf za Zwrotnikiem Koziorożca

Arkady Fiedler 14 lutego rozpoczął niesamowitą podróż samochodem elektrycznym wzdłuż całego kontynentu afrykańskiego. Podróżnik ma do pokonania łącznie ponad 15 tysięcy kilometrów. Jakie są jego pierwsze obserwacje?

Kiedy świat obiegła informacja, że Arkady Fiedler podejmie się tego zaskakującego i trudnego zadania, mnóstwo osób nie dawało mu  szans na realizację projektu. Wiele osób w naszym kraju narzeka na niewystarczającą infrastrukturę służącą do ładowania samochodów elektrycznych. Fiedler postanowił zrobić jeszcze krok do przodu i udowodnić, że elektromobilność ma prawo bytu nawet w Afryce. Wspólnie z fotografem Albertem Wójtowiczem rozpoczęli podróż w RPA.

– Za nami dwa dni jazdy i 420 pokonanych kilometrów. Po wyładunku afrykańskiego LEAFa z kontenera i opuszczeniu portu, bez oglądania się za siebie ruszyliśmy na północ. Czas nas nagli, ponieważ straciliśmy kilka dni ze względu na spóźniony statek.
Pierwszy przystanek i pierwsze doładowanie samochodu zrobiliśmy w Malmesbury, w serwisie Nissana, 60 km za Kapsztadem. Postój na łądowanie przydał się ponieważ na starcie w Kapsztadzie stan baterii wynosił 70% (tyle samo było, gdy samochód wjeżdżał do kontenera w Gdyni). Pierwszego dnia pokonaliśmy 180 km zużywając 10,9 kWh energii na 100 km. Drugiego dnia pokonaliśmy 240 km,godzinę doładowując po drodze i zużywając 11,8 kWh energii na 100 km (sporo długich podjazdów) –
 informowali podróżnicy na swoim profilu społecznościowym.

Na przekór niedowiarkom obaj panowie udowadniają nadal, że nie mają zamiaru rezygnować z marzeń – Pierwszy 1000 km był swego rodzaju oswojeniem się z podróżą. Zupełnie inną podróżą, wymuszającą odmienne myślenie o długodystansowej jeździe samochodem. Bardzo lubię określenie „docieranie się do samochodu”. Było sporo wyzwań: szukanie miejsc do ładowania, zjadające baterię ogromne podjazdy, dające w kość szutry, tarka i kurz w Namibii oraz temperatura ponad 40 stopni. Cieszę się bardzo, że samochód sobie radzi. Jadąc oszczędnie osiągam nawet ponad 250 km na jednym ładowaniu – komentował we wtorek Fiedler.

Podróżnikom udało się już przekroczyć Zwrotnik Koziorożca – Opuszczamy Windhoek, stolicę Namibii i przemy na północ. Mamy jakieś trzy dni jazdy do granicy z Angolą. Jak do tej pory radzimy sobie nieźle z ładowaniem samochodu. Auto, mimo, że wymagam od niego wiele, daje radę. Jak do tej pory, po przejechaniu 1500 km średnie zużycie energii wynosi 10,4 kWh na 100km. Najdłuższy pokonany dystans na jednym ładowaniu to 253 km, najdłuższy dzienny przejazd to 261 km – kończy Fiedler, który konsekwentnie realizuje postawiony cel i udowadnia, że samochody elektryczne nawet w Afryce są w stanie podróżować.

Tagi: Elektromobilność