WRC Motorsport&Beyond

Wszyscy powinniśmy oglądać rugby i wyciągać z niego lekcję. Może wtedy polskie drogi byłyby lepszym miejscem

Co na pierwszy rzut oka rugby ma wspólnego z motoryzacją? No nic, może poza faktem, że zawodnicy dojeżdżają na mecz autobusem. Ale ta piękna dyscyplina sportu daje nam wiele lekcji. Lekcji, które mogłyby sprawić, że polskie drogi stałyby się lepszym miejscem.

Polskie drogi, a rugby? No tak – przecież to nie ma ze sobą nic wspólnego. Ale czy na pewno? Polska nie zna tej dyscypliny sportu. Nie rozumie, nie kibicuje. Przeciętny Kowalski twierdzi, że to jakiś nic nie znaczący sport dla osiłków, którym emocjonuje się kilka krajów na całym świecie. Jednocześnie szczyt hipokryzji jest taki, że ten sam Kowalski ma sobie ponad wszystko skoki narciarskie, które popularne są może w pięciu krajach na całym świecie. Ale mniejsza z tym, nie o tym mowa.

Ludzie w XXI wieku są roszczeniowi. Uważają, że wszystko im się należy, że zawsze mają rację, że na wszystko zasługują. Są najlepsi, wyjątkowi i wszyscy mają ich za wszystko doceniać, zawsze. Wiele osób to przy tym zwykłe chamy. Chamy, które mają sobie innych za nic, za jakieś przeszkody na swojej drodze. Każdy nagle czuje, że ma prawo albo wręcz obowiązek umoralniać innych. Wmawiać im jak mają żyć i komentować każde posunięcie. Z wszystkim się nie zgadzać i zawsze wyrażać swoją odmienną opinię. Wszędzie głosić swoje mądrości – nawet kiedy nie ma się pojęcia o temacie. Przecież jesteśmy ekspertami od wszystkiego. Od polityki, piłki, medycyny, epidemiologii, himalaizmu itd.

Widać to też na drogach. Przecież kierowcy to taka prawdziwa kalka całego społeczeństwa. Jak ja mam źle, to inny też będzie miał źle. Pełno jest u nas szeryfów, pełno jest chamstwa, zajeżdżania drogi. Coraz częściej przechodzi wręcz do rękoczynów. Ile razy obserwowaliśmy taką sytuację, że ktoś musi dosłownie na moment zwolnić, bo dwa samochody się wyprzedzają… a potem zajeżdża drogę, wysiada z auta i idzie coś tłumaczyć na środku drogi innemu kierowcy. Skąd tyle nienawiści? Skąd ten cały hejt, ta roszczeniowa postawa? Gdzie my wszyscy się pogubiliśmy jako społeczeństwo?

Żeby polskie drogi były lepszym miejscem…

Jakieś osiem lat temu zainteresowałem się rugby. Sam sport jest bardzo emocjonujący, nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Pełno jest w nim pojedynków, w których aż iskrzy. Eksperci nazywają go wręcz zespołowym sportem walki. Natomiast z rugby płynie przepiękna lekcja, którą powinniśmy przyjąć wszyscy. Lekcja traktująca o wzajemnym szacunku. O tym, że nie trzeba od razu histerycznie i agresywnie reagować. O tym, że czasami strategia, mądrość działania jest ważniejsza od siły i fizyczności.

I tak naprawdę wystarczy jeden mecz rugby, żebyście zrozumieli o co mi tu chodzi. W tym sporcie – na przykład – nie ma rozmowy z sędziami. Kiedy w piłce sędzia odgwiżdże, obojętnie co, od razu jest przy nim pięciu kopaczy kwestionujących decyzję. Są wręcz przepychanki, krzyk, wrzask, wiecznie coś im nie pasuje. W rugby sędzia ma zawsze rację, nawet jeśli jej nie ma. Porozmawiać z sędzią może wyłącznie kapitan. Nigdy się nie sprzeciwi – może grzecznie porozmawiać. Kiedy sędzia coś mówi, rugbista stoi i słucha. A potem grzecznie kiwa głową na znak zrozumienia i odchodzi.

Rozumiecie tę ironię? 60-kilowe chłopaki z wygolonymi nogami i kolczykami w uszach przewracają się od dmuchnięcia rywala, a potem wrzeszczą i po sobie i po sędziach przez 90 minut. Z drugiej strony na szali ustaw sobie 100-kilowego potwora, który na 100 metrów biega szybciej, niż 90% społeczeństwa, który grzecznie słucha sędziego, a potem odchodzi i walczy dalej. A ich postawa przechodzi na kibiców. W rugby kibice siedzą razem – nie ma żadnych oddzielających sektorów. Szkoci siedzą między Anglikami i razem oglądają mecz. Bawią się, piją piwo. I ten wzajemny szacunek jest w całej rugbowej społeczności. Komentatorzy w meczu na żywo – chociaż mają 100 powtórek jednej akcji, też nie skrytykują sędziego. Bo on ma zawsze rację i koniec tematu.

Trochę zrozumienia, szacunku…

Jako były kapitan reprezentacji Szkocji jestem zawiedziony tą mową nienawiści, jaka gdzieś tam narosła wokół Calcutta Cup (pojedynki Szkocji z Anglią). Miałem przyjemność wygrać cztery kolejne mecze z Anglią między 1970 a 1972 rokiem. Cieszyłem się każdym z nich, ale również nawiązałem przyjaźnie z moimi rywalami. Szanuj swojego przeciwnika kiedy wygrywasz, ale też nie unoś się i pogratuluj, kiedy przegrałeś. Potem siadaj razem, jedz, pij i śpiewaj. 40 lat później spotykałem moich rywali – zawsze to były miłe spotkania z radością i uściskiem. Nienawiść jest dla terrorystów, nie dla sportowców – mówił w słynnej wypowiedzi szkocki rugbista Peter Brown.

Zwyczaj jest taki, że na boisku zawodnicy ze sobą walczą, ale potem jest czas na tzw. trzecią połowę. W przypadku niższych lig trzecia połowa, to spotkanie zawodników i sztabów obu drużyn zaraz po meczu. Jest piwo, jedzenie, zabawa. Na najwyższym szczeblu trzecia połowa to już bardziej bankiet. Po meczach zawodnicy się odświeżają, przebierają w garnitury i spotykają się na wspólnej kolacji, gdzie mogą się napić, zjeść, pośpiewać i pobawić. Taka jest właśnie atmosfera tego sportu.

I teraz zestawcie to sobie z atmosferą polskich dróg. Gdzie co drugi kierowca jedzie wściekły, bo ten drugi jedzie za wolno i nie ma gdzie wyprzedzić. Bo on chce jechać 150, a ten drugi jedzie 140. Albo, nie daj boże, wyprzedzać zaczną się ciężarówki i trzeba poczekać minutę. Ludzie, czy to jest aż taka katastrofa? Czy zawali się wam świat, jak przez tą minutę pojedziecie 90 km/h? Od razu trzeba sobie zajeżdżać drogę, wyrywać lusterka i wrzeszczeć po sobie?

Skoro zawsze tak bardzo się spieszysz, to wyjedź w trasę 10 minut wcześniej. Przepuść pieszego, wyluzuj. Jesteśmy wszyscy uczestnikami ruchu drogowego i szanujmy się nawzajem, bo inaczej się pozabijamy na tych drogach. Nic wam się nie stanie, jak przez chwilę pojedziecie trochę wolniej, albo kogoś przepuścicie. Nawet jeśli coś cię zdenerwuje, to uszanuj drugą osobę. A jeśli ty zawinisz przez swoją nieuwagę, mrugnij awaryjnymi, przeproś i jedźcie dalej. Ludzie – trochę spokoju…