Niestety – wszyscy możemy się na to obrażać i się z tym nie zgadzać, ale prawda jest bolesna. Silniki typu Diesel będą znikały z naszej planety. I to nie jest nawet jakieś widzi mi się producentów. Po prostu – nic innego im nie zostanie.
Bez telefonów i zegarków przez 40 dni! Projekt Deep Time
Kilka dni temu pojawiła się wiadomość odnośnie tego, że Renault nie będzie już budować nowych silników typu Diesel. Ten aktualny jest ostatnim w historii marki, chociaż będzie on lekko modyfikowany i usprawniany. Ale tak będzie teraz wyglądał świat – producenci będą rezygnować z Diesla, bo tak musi być.
Zapomnijmy w tym wszystkim w ogóle o aspektach rzekomej ekologii. Kompletnie nie w tym rzecz. Nikt nie rezygnuje z tych silników dlatego, że są złe dla naszej planety. Są równie dobre, albo i lepsze pod tym kątem, niż silniki benzynowe. Tutaj jednak nagonki aż takiej nie ma. Chociaż będzie, może nawet szybciej, niż nam się wydaje.
Bardzo trafnego zdania użyła w swoim tekście „Interia”. W tym wszystkim chodzi po prostu o to, że przy zapowiadanych normach Euro 7, budowa silników Dieslowskich nie będzie miała żadnego ekonomicznego uzasadnienia. To jest problem – unia i jej wymysły. To sprawi, że nikt nie będzie robił aut z Dieslem, bo nikomu nie będzie się to opłacało. Jeśli ktoś w ogóle zdecyduje się na budowę takiego silnika po nowemu, to będzie miał on potworne problemy z wydajnością, awaryjnością itd. Tak musi być, bo przecież nie możemy ot tak bezkarnie zmniejszać limitów i norm. Gdzieś jest granica, po przekroczeniu której nie da się zbudować takiego silnika. Albo się da, ale będzie on fatalny.
Kulinarne zawirowania
Dlatego kolejni producenci rezygnują i będą rezygnować. Nie ma co się doszukiwać tutaj jakiegoś głębszego dna – po prostu są zarzynani. Wyobraźcie sobie, że macie restaurację. Sprzedajecie kapitalne danie, które jest jakimś absolutnym hitem i większość osób, która do was przychodzi, go zamawia. Aby zakupić wszystkie składniki potrzebne do wykonania tego dania, potrzebujecie 10 zł. Normalnie sprzedajecie go za 20 zł – czysty zysk. Tymczasem ktoś każe wam sprzedawać to danie za 5 zł i koniec kropka.
Albo jeszcze inaczej. Cena może zostać ta sama. Było 20 zł, zostaje 20 zł. Ale za to macie taki przykaz, że dania musi być trzy razy mniej i musi one zostać wykonane z gorszych jakościowo składników. Obie te sytuacje doprowadzą w sumie do tego samego. Raz, że restauracja momentalnie przestanie podawać to danie, bo jego sprzedaż będzie kompletnie nieopłacalna. A dwa, że nawet jeśli ktoś zostawi to w swoim menu (co będzie głupotą), to ludzie i tak nie będą tego jedli. Bo dostaną coś mniejszego i o wiele gorszego za tą samą, albo i wyższą cenę.
I tutaj znów do gry wkracza unia. Bo w tym samym czasie, kiedy będą wam mieszać w smakowitym schabie, albo innym mięsku i wykreślać go z menu, wręcz dopłacą wam do kapitalnego dania – zielona sałata z pieczarkami! Będą dopłacać wam, za sprzedaż tego. Będą dopłacać klientom, aby to jedli. Będą wam przy okazji wmawiać, że to nowe danie jest lepsze i że generalnie to wszystko dla waszego zdrowia. Tak w skrócie działają normy emisji spalin.
Musimy to zrozumieć
To nie jest żaden wymysł producentów. To nie oni się na nas uwzięli i wprowadzają jakieś samochody elektryczne i hybrydy plug-in. Silniki spalinowe to coś, co funkcjonowało. Funkcjonowało długo i dobrze i świetnie sobie radziło. Ale ktoś uznał, że trzeba zakończyć to funkcjonowanie i dać nam coś innego. Coś, czego my kompletnie nie chcemy. Ale tej decyzji nie podjęli producenci. Oni zostali postawieni przed faktem dokonanym. Albo się zmienisz, albo znikasz z rynku.