Kierowca tej furgonetki to chyba największy twardziel, jakiego mieliśmy okazję widzieć w akcji. Zostawcie jakieś hollywoodzkie paplaniny, udawane dziecinady. Tu jest facet, który jest prawdziwym kozakiem.
Na ogół nie widujemy takich rzeczy. To są sceny, które możemy sobie pooglądać w filmach. Ale one nie oddają nawet w połowie tego, co dzieje się realnie w takich sytuacjach. Nagranie zaczyna się w momencie, kiedy furgonetka spokojnie sobie jedzie. Kierowca patrzy w lusterka… patrzy ponownie, z coraz większym niepokojem. A wtedy?
Wtedy rozpoczynają się sceny napadu na konwój. Cel rabusiów jest jeden – furgonetka przewożąca pieniądze. Wtedy facet za kółkiem zaczyna pracę. Gościu pokazuje, że jest królem kierownicy – furgonetka robi dokładnie to, co on chce. To nic, że jacyś gangsterzy walą w niego ołowianymi kulami, a kolejne furgonetki go ścigają i próbują zepchnąć z drogi.
Przy tym wszystkim facet zachowuje względny spokój. Koledze powiedział tylko „słuchaj, będą strzelać”. Jego towarzysz ma tylko wezwać wsparcie i wyciągnąć mu karabin. A kiedy w końcu furgonetka staje w miejscu, gość łapie za broń i wysiada z samochodu z taką pewnością, jakby był niezniszczalny.
Do zdarzenia doszło 22 kwietnia w Pretorii, w Republice Południowej Afryki. Napad zakończył się fiaskiem. I co panowie – przyznajcie sami – to jest największy twardziel, jakiego widzieliście.