Drogowe cwaniactwo nie zna granic. Zazwyczaj się nie opłaca, o czym przekonał się kierowca Ferrari. Policja zatrzymała go za przekroczenie prędkości, ale nie chciał przyjąć mandatu. W efekcie musi zapłacić pięć razy więcej.
Mowa o głośnej sprawie z końcówki 2018 roku. Kierowca Ferrari został przyłapany przez zielonogórską drogówkę na jeździe z prędkością 219 km/h. Nieoznakowany radiowóz przyłapał kierowcę na drodze ekspresowej S3.
Cała sprawa mogła zakończyć się na miejscu – mandat i 20 punktów karnych. Ale pan z Ferrari nie miał zamiaru tego przyjąć. Zresztą, był to dobrze znany policji „pirat drogowy”, który już miał zatrzymane prawo jazdy właśnie za punkty.
Tak więc sąd rejonowy rozpatrzył sprawę i wymierzył mu karę 1000 zł grzywny i pokrycie kosztów postępowania sądowego. Ale nasz gwiazdor i tutaj się nie zgodził i odwołał się do sądu okręgowego. Opłacało się? Niezbyt – ten zasądził grzywnę na poziomie 5000 zł i pokrycie kosztów postępowania. I po co mu to było?