Są eksperci, według których pandemia koronawirusa to znakomity moment ku temu, aby powróciły rozmowy na temat dopłat do zakupu samochodów. I nie chodzi tu bynajmniej wyłącznie o auta elektryczne.
Koronawirus sprawia, że stanowczo odradza się korzystania z komunikacji miejskiej. Tam zresztą też mamy ograniczoną liczbę kursów oraz miejsc siedzących. Stopniowo odmraża się gospodarkę, ale wkrótce może dojść do sytuacji, w której nawet jeśli ktoś będzie zmuszony pojechać do pracy np. autobusem, to się do niego nie zmieści.
Niemal 69% polskich rodzin posiada przynajmniej jeden samochód. Ponad 7% gospodarstw domowych twierdzi, że nie ma auta, bo zwyczajnie ich na to nie stać. W ostatnim okresie ludzie szukają głównie małych, tanich samochodów – podkreślają analitycy „Carsmile”.
W wielu krajach trwa zachęcanie ludzi do zakupu nowych samochodów – np. odroczeniem płatności, czy nieoprocentowanymi kredytami. Ale jest również opcja dopłat. Jest to bez wątpienia coś, co pobudza popyt, o czym przy okazji kryzysu przekonali się niegdyś np. Niemcy.
Eksperci podkreślają, że i na polskim rynku dopłaty do zakupu nowych aut są bardzo potrzebne, o ile nie konieczne. Niestety, na ten moment raczej możemy o tym zapomnieć. Przecież rządowi nie udało się wprowadzić nawet tak hucznie zapowiadanych dopłat do zakupu aut elektrycznych… a gdzie szerszy, społeczny program?