Opel e-Corsa Rally został przyłapany na testach. Samochód ma zastąpić Opla Adama. Od tego sezonu właśnie przy użyciu elektrycznego auta rozgrywany będzie sygnowany przez niemiecką federację puchar, dzięki któremu odkrywane są rajdowe talenty.
Opel to pierwszy producent, któremu udało się stworzyć w pełni elektryczny samochód rajdowy. E-Corsa Rally ma zastąpić pucharowego Adama. Auto budzi sporo kontrowersji. Musimy zadać sobie pytanie – czy to jest przyszłość motorsportu i samych rajdów?
Z jednej strony, teoretycznie, nikt z nas by tego nie chciał. Nie oszukujmy się – jaki ten samochód by nie był szybki, brak dźwięku odbiera co najmniej połowę charakteru. To już nie samochód rajdowy, tylko trochę bardziej zaawansowany odkurzacz. No nie. Po prostu to nie pasuje. Wręcz nie przystoi.
Będzie słabo?
Z czym kojarzy się nam rajdówka? OK – wygląd, oklejenie i osiągi to jedno, ale dźwięk to drugie. Dlaczego dla tylu rajdowych kibiców ikoną wciąż jest b-grupowe Audi Quattro? Bo się darło jak oszalałe. Ryczało tak, że było je słychać z kilku kilometrów. I ten dźwięk był symfonią. Dlaczego teraz tak wiele osób pragnie Porsche na oesach? Z tego samego powodu. Bo ten dźwięk to absolutny miód na uszy.
Opel teraz pokazał rajdówkę elektryczną. A za niedługo swoje elektryki pokażą też inni. I te rajdówki nie będą generowały żadnego dźwięku. No może poza dźwiękiem opon szurających po asfalcie. To przykre. Możemy rozmawiać o ich osiągach, zachwycać się nimi, ale te auta stracą ogromną część swojego uroku. Rajdy nie będą już tak pasjonowały. Nie będą porywały młodzieży, rzeszy nowych kibiców. Już teraz jest z tym koszmarnie słabo. Niestety.
Ale jest druga strona medalu. Eko-terroryści starają się zdobyć cały świat. Dochodzi tu do pewnego rodzaju dyskryminacji. Wszystko, co napędzane benzyną, jest złe. Z kolei wszystko, co elektryczne, dobre. Pomińmy już kwestię rzekomej ekologii. Prąd nie bierze się znikąd, a według wielu badań jego wyprodukowanie na jeden samochód elektryczny jest bardziej szkodliwe, od tego, co produkuje podczas jazdy diesel. Ale OK, zostawmy to.
Odbudowa potęgi WRC
Potężne lobby sprawia, że kolejni producenci rezygnują ze spalinówek i produkują głównie elektryki. A jeśli producenci chcą być postrzegani za „ekologicznych”, nie będą promowali się w rajdach samochodowych autami spalinowymi. To przecież oczywiste. I z drugiej strony. Jeśli rajdy staną się elektryczne, bądź przynajmniej najwyższa klasa będzie elektryczna, to będzie przyciągało producentów. Będą chcieli pokazać, że to oni robią najlepsze elektryki i udowodnić to w najbardziej wymagających – rajdowych warunkach.
Jeśli Rajdowe Mistrzostwa Świata mają na tym zyskać, to dlaczego nie? Być może doczekamy się sytuacji, w której w WRC pojawi się siedmiu, czy ośmiu producentów ze swoimi rajdówkami. Biorąc pod uwagę różne programy różnych marek, klasa WRC może liczyć i ponad 20 samochodów. Dlaczego nie?
Zauważmy jedno. Samochody elektryczne w rajdach będą zawsze tylko ułamkiem. Będą najwyższą kategorią. Za nimi i tak pojadą „starsze”, spalinowe auta WRC, auta R5 (czy jakkolwiek to się będzie wtedy nazywało), ośki, historyki itd. Czy kibice przeżyją kilkanaście elektryków, ale jednocześnie wizję rosnącej popularności WRC? Raczej tak. Tylko głupcy będą oponować. Głupcy, którzy twierdzą, że elektryki zabiją ten sport. Przy czym prawda jest zgoła odmienna. To ich brak zabije rajdy, bo za kilka lat żaden producent nie będzie chciał się w spalinowym WRC ścigać.
Opel wyznacza poprzeczkę
Jest kilka scenariuszy, które załagodzą skutki zmian. Pierwszy – ten, na który już zdecydowało się WRC – to samochody hybrydowe. Inteligentne połączenie silnika benzynowego i elektrycznego. Na dojazdówkach pełna „ekologia”, na oesie prawdziwy „ogień”, wsparty dodatkową mocą i przyśpieszeniem z silnika elektrycznego. Brzmi dobrze. No właśnie, brzmi. Przede wszystkim hybrydy wciąż będą mogły być cholernie głośne i cieszyć ucho.
A jeśli dojdzie już do pełnej elektryfikacji. To też jest sposób. Przy tak rozwiniętej technologii, dlaczego nikt jeszcze nie wpadł na to, aby sztucznie generować dźwięk? Przecież już teraz „głośniki” wspierają wiele nowych samochodów. Dlaczego więc nie użyć takiego systemu w rajdówkach elektrycznych? Producenci będą mogli puścić wodzę fantazji. Ich elektryki będą mogły brzmieć jak Porsche, albo Audi Quattro. I wszyscy będą zadowoleni. Kibice, producenci, zawodnicy.
Na razie jednak przemiany zaczął Opel. On jako pierwszy przedstawił elektryczną rajdówkę. Wrażenia z jazdy? Nie robi szału, ale nie zapominajmy, że to ma być samochód pucharowy, czyli taki z – jakkolwiek by na to nie patrzeć – minimalnym zakresem zmian i modyfikacji. Jak to wszystko wyjdzie? Nie wiemy. Ale dajmy temu szansę. Może nam wszystkim wyjdzie to na dobre.