Jesus Luis Barron Lopez. Hiszpański nauczyciel, który został zawieszony za to… że powiedział, że na świecie istnieją dwie płcie. Świat jest coraz bardziej chory. Dokąd to wszystko zmierza? To jest jakieś totalne… totalne nieporozumienie.
Nauczyciel podczas lekcji biologii dla 12-latków powiedział, że istnieją dwie płcie. Zgodnie z prawdą dodał, że istnieją też osoby transseksualne, które mogą odmienić swój wygląd za pomocą operacji. Jak skończyła się cała sprawa, w której na pierwszy rzut oka absolutnie żadna normalna osoba nie widzi nic złego ani gorszącego, żadnej sprzecznej informacji?
Jesús Luis Barrón López, profesor de Biología y Geología del instituto público de Alcalá de Henares, ubicado en las afueras de Madrid, España
, fue suspendido 6 meses de su trabajo por decirle a sus alumnos que solo existen el sexo masculino y el femenino. pic.twitter.com/5I049bjlii — Mario Rodríguez Durán (@mcrd1972) July 3, 2021
Otóż rodzice 12-latków zaczęli składać skargi dotyczące „kontrowersyjnych” treści nauczania. Jeszcze gorsze jest to, że dyrektorka, która według Lopeza jest reprezentantką „ideologii feministycznych i genderowych” oczywiście stanęła po stronie rodziców. A już najśmieszniejsze jest to, że zajęły się tym władze Madrytu, które zawiesiły mężczyznę na 6 miesięcy, a dodatkowo zadecydowano o pomniejszeniu mu pensji o 600 euro.
Człowiek czytając taki tekst zastanawia się o co chodzi? W którym momencie świat poszedł w tak bardzo złą stronę? Nauczyciel mówi, że to tak, jakby został ukarany za mówienie o tym, że ziemia jest okrągła. Ale do tego – mili państwo – wszystko to zmierza. Coraz częściej wmawia się nam, że wszystko jest dokładnie odwrotnie. Że płci jest więcej, niż 2, że ziemia jest płaska… że samochody elektryczne są ekologiczne i są zbawieniem dla świata.
To też bzdura?
No bo przecież to strona o motoryzacji. Natomiast sprawa hiszpańskiego nauczyciela idealnie wpisuje się w cały trend wywracania wszystkiego do góry nogami. Cały znany nam porządek świata, funkcjonujący prawidłowo od dziesiątek lat, nagle ma być zmieniony, bo komuś tam na wysokim stołu się tak wymyśliło. Nagle wszystko ma być na odwrót. Nagle Diesel i benzyna mają być uznawane za śmiercionośne bronie, a prąd do aut za synonim rosnącej na polku trawki.
Od bardzo dawna żaden poważny, szanujący się, przede wszystkim obiektywny dziennikarz nie wypowiedział się w kontekście samochodów eklektycznych i rzekomej ekologii. Nie mówimy oczywiście o tych, którzy w jakiś sposób są opłacani przez różne koncerny, czy też tych, którym zwyczajnie ze względów materialnych opłaca się tak twierdzić. Natomiast ci, którzy są obiektywni i po prostu trzymają się faktów, raczej nie wspominają o ekologii.
Bo o ile na początku był boom i lobby działało bardzo, bardzo prężnie, tak po chwili linia zaczęła się łamać. Pojawiły się od razu jakieś badania analizujące to, skąd bierze się ten prąd do aut i ile trzeba go wyprodukować na jeden samochód. Ile taki proces wytwarza zanieczyszczeń i czy aby na pewno jazda elektrykiem na prąd jest w jakimkolwiek stopniu, chociaż minimalnym, bardziej ekologiczna, niż jazda choćby benzyniakiem. Bo jest jeszcze produkcja baterii, lit itd. No i recykling baterii, wymiana. Nagle pojawiło się mnóstwo spraw, które ewidentnie nie pomogły w „ekologicznym” projekcie.
Wkrótce będzie jeszcze gorzej…
Ja nie znam odpowiedzi na to pytanie, natomiast na pewno różnice nie są duże. Tymczasem od lat skutecznie, stopniowo zarzynana jest tradycyjna motoryzacja. Nie dość, że piękne auta odchodzą powoli do lamusa, bo wszystko robi się identycznie i zarazem równie brzydko, to jeszcze te normy spalin… Producenci już mówią o trudnościach związanych z budową silnika spalinowego. A gdzie tam do normy Euro 8, 9, czy 15. Do tych norm nigdy nie dojdziemy, bo producenci wcześniej rzucą tymi silnikami w kąt.
No bo skoro nie można tego zrobić w naturalny sposób i ludzie nadal wolą auta z silnikami spalinowymi, to trzeba im odebrać wybór, prawda? Skoro kupują benzyniaki i diesle, to trzeba sprawić, aby nie mogli ich kupić. Jak? No po prostu – nie wprowadzać ich na rynek. Kolejne normy sprawią, że budowa silnika spalinowego stanie się wręcz niewykonalna, niemożliwa. A jeśli będzie ona możliwa, to nie należy się spodziewać, aby te jednostki były czy to mocne, dynamiczne, czy też wytrzymałe i długowieczne.
A więc wkrótce nie będzie już nowych aut spalinowych. Wtedy pozostaniemy przed wyborem – idziemy z trendem, czy jednak kombinujemy? Można jeździć cały czas autami używanymi. Można naprawiać, chuchać i dmuchać. Ale przecież potem pojawiają się zakazy wjazdów itd. Nie wjedziesz tu, nie wjedziesz tam… tak naprawdę auto przestanie spełniać swoją podstawową funkcję, czyli transport z punktu A do punktu B. A wtedy wybór niestety się skończy… wtedy już będzie za późno.
A bo przecież kiedyś auta zastąpiły konie, a teraz nie chcecie postępu, zacofani ludzie? No tak – wtedy na konie też nakładano dziesiątki podatków, ograniczano im zdolności, co kilka lat zmniejszano dawki jedzenia, a potem zakazano wjazdu do wszystkich miast…
Zresztą coraz częściej mówi się o tym, że zbliża się koniec motoryzacji jaką znamy. To znaczy koniec czasów, w których każdy ma samochód i dojeżdża sobie nim tam, gdzie mu się podoba. Nie do końca wiem jak stojące za tym lobby sobie to wyobraża, ale OK. Przecież to wcale nie musi być ani mądre, ani dobre, ani logiczne, co pokazują minione lata. Po raz kolejny można zapytać – świecie, dokąd ty tak naprawdę zmierzasz?
Nie wiem jak wy, ale ja jestem już tym zmęczony. Całą tą poprawnością i wmawianiem mi co jest dobre i jak należy żyć. To znaczy nie miałbym nic przeciwko, gdyby to wszystko tak bardzo nie kłóciło się z moimi wewnętrznymi przekonaniami. Z tym w co wierzę. Gdyby to nie kłóciło się tak bardzo przede wszystkim z logiką. Jeśli ktoś mi wmawia coś, czego nie jestem w stanie sobie wyobrazić ani logicznie wytłumaczyć, to nazywam to po prostu bzdurą. Znaczy się sam sobie nie muszę tego tłumaczyć, bo mogę być po prostu głupi. Ale jeśli żaden ekspert też nie potrafi mi tego logicznie wytłumaczyć i zaczyna się miotać we własnych zeznaniach, to w mojej głowie świeci się lampka. A w ostatnim czasie tych bzdur narasta w zastraszającym tempie.
Nauczyciel, samochód, murzynek Bambo…
Nie mówię o samej sprawie hiszpańskiego nauczyciela. Nie mówię o klękaniu przed meczami w imię bóg wie czego. Nawet nie chodzi mi o te fatalne rewolucje w świecie motoryzacji i odbieraniu wszystkiego, co postrzegamy jako fajne. Bo to wszystko dzieje się w każdym obszarze naszego życia. Wierszyk dla dzieci o „murzynku Bambo” jest podobno rasistowski, Lady Pank jest atakowane za rzekomą pedofilską treść swoich piosenek… generalnie wszystko to zaszło już o wiele za daleko.
Co przyniosą nam nadchodzące lata? Oj, sam bardzo bym chciał to wiedzieć. Natomiast nie wiem jak wy, ale ja odczuwam już zmęczenie tym, co się wokół nas dzieje. Sprawy wymknęły się spod kontroli i ktoś chyba sprawdza jak bardzo można jeszcze wodzić za nos ludzi, a oni na wszystko się zgadzają i we wszystko wierzą. Ba, z wszystkiego tworzą jakąś nienormalną ideologię. Tymczasem… Zostawcie Diesla i benzynę w spokoju i zacznijcie robić znowu ładne auta. Prosimy…