Korzystanie z telefonu w trakcie jazdy to temat budzący wiele kontrowersji. Co do zasady, wszyscy zgadzamy się z tym, że nie możesz sobie pisać SMS-ów, kiedy jedziesz, to kwestia zdrowego rozsądku. Natomiast temat może być o wiele bardziej skomplikowany.
Artykuł 45 ustawy Prawo o ruchu drogowym, ust. 2 pkt. 1 mówi: Kierującemu pojazdem zabrania się korzystania podczas jazdy z telefonu wymagającego trzymania słuchawki lub mikrofonu w ręku. Zgodnie z art. 2 pkt 31 definicja pojazdu jest niezwykle szeroka. To samochód, ale też autobus, rower, a nawet deskorolka, zaś sama droga to wg. art. 1 pkt 1 jezdnia, chodnik, czy też droga dla rowerów.
Na razie więc wszystko składa się w prostą całość – nie ważne czym jedziesz, nie możesz korzystać z telefonu w sposób wymagający trzymania słuchawki lub mikrofonu w ręku. Nawet jeśli jesteś na rowerze na drodze dla rowerów, czy na deskorolce na chodniku. Nie wolno pisać na Messengerze, przewijać Facebooka itd… dopóki telefon trzymany jest w ręku. Cały czas zwracamy na to uwagę, bo to stosunkowo ważne.
Teoretycznie więc, jeśli telefon jest przymocowany do deski rozdzielczej, bądź jeśli trzyma go chwytak przymocowany do szyby, możemy z niego korzystać? No bo wedle przepisów można np. dotykać telefonu w celu wprowadzenia zmian w nawigacji. Czy zatem teoretycznie można więc wtedy wpisywać wiadomość, albo przeglądać Facebooka? Teoretycznie jest to więc legalne. Tak samo, jak spożywanie posiłków, czy robienie makijażu. Te czynności nie mają swoich przepisów, więc w zasadzie są dozwolone.
Przepisy a zdrowy rozsądek to dwie różne kwestie…
Przepis obowiązuje w odniesieniu do telefonu. Co zatem z tabletem, bądź komputerem? Jak czytamy na stronie „kruczek.pl” w przypadku sporu sądowego może dojść do zastosowania wykładni a minori ad maius, czyli w prostym tłumaczeniu – jeśli prawo zakazuje czynić mniej, to zakazuje także więcej. Na przykładzie – jeśli prawo zakazuje korzystania z telefonu, to tym bardziej zakazuje korzystania z tableta, czy komputera.
Sprawa teoretycznie jest zagmatwana. Przepisy są jakie są. Z drugiej strony, jaka jest różnica, czy odbierzemy telefon ręcznie, jednym przyciskiem, czy przesunięciem palca… czy przyciskiem na kierownicy? Jaka to różnica, skoro i tak rozmawiamy przez telefon, odwracając przy tym część uwagi od kierowania pojazdem. Jaka to różnica, czy korzystamy z telefonu w taki sposób, że wymaga to trzymania go ręką, czy nie? Czyli jeśli telefon jest w chwytaku możemy z niego korzystać do woli? Bo skoro wolno wprowadzić zmiany w nawigacji, to przecież wolno też odpisać na wiadomość na Messengerze?
Według niektórych nie można nawet sprawdzić godziny na telefonie. Właśnie za samo wzięcie telefonu do ręki – i to na czerwonym świetle – i sprawdzenie godziny, pewien kierowca dostał mandat. Odwrócił uwagę – częściowo – od drogi i innych stojących pojazdów może na sekundę. Jednocześnie dopuszczalne, wręcz wymagane jest kontrolowanie sytuacji na drodze w lusterkach. Tak samo odwracasz wtedy uwagę od otoczenia – patrzysz w lusterko sekundę, może dwie. W tym czasie na drodze może wydarzyć się dosłownie wszystko.
Korzystanie z telefonu zabronione. A co z nowymi autami?
A skoro wykładnia a minori ad maius i przełożenie, że skoro zabronione jest korzystanie z telefonu, to zabronione jest też korzystanie z innych rzeczy… To jak mają się do tego nowe samochody? Nowe samochody sterowane ogromnymi tabletami na deskach rozdzielczych? Z nich już można korzystać? No tak – bo przecież teoretycznie nie trzymasz urządzenia w ręku. Niby przepisy są proste, ale jednak zagmatwane, niekonsekwentne.
Być może wszystko to sprowadza się do kompletnie innego przepisu – tego o zachowaniu ostrożności. Bo nie ważne, czy będziesz trzymał ten telefon, czy nie. Czy będziesz akurat zmieniał coś w nawigacji, czy zmieniał nawiew na tablecie w nowym aucie. W przypadku jakiegoś zdarzenia i tak zostaniesz pociągnięty do odpowiedzialności, bo nie zachowałeś ostrożności.