George Russell to znakomity kierowca. Nie ma co do tego absolutnie żadnych wątpliwości. Do tego stopnia, że nawet przeszło mi przez myśl takie pytanie, czy nie jest najlepszym kierowcą na gridzie. OK – może to lekka przesada, ale…
Na wstępie muszę zaznaczyć – to nie jest tekst dla pseudokibiców Roberta Kubicy. Dla tych, którzy twierdzą, że Russell jest za słaby na F1 i wypisują swoje mądrości na ten temat na wszelkich możliwych, w tym zagranicznych stronach na portalach społecznościowych. Oni w tym momencie mogą przestać czytać, bo to fakty, których nie jesteście w stanie zaakceptować i nie dopuścicie do własnej świadomości.
Jak wyglądały ostatnie lata Russella? Mistrzostwo GP3 w 2017 roku, mistrzostwo Formuły 2 w 2018 roku. Kogo tam pokonywał? Chociażby Alexa Albona, Nicholasa Latifiego i Lando Norrisa – aktualnych kolegów z F1. Pokonał też wszystkich innych, ale szkoda tu czasu na wymienianie ich nazwisk. Zrobił to w genialnym stylu, Norrisa pokonał o 68 punktów. Wygrał najwięcej wyścigów w bolidzie, który nie należał do najlepszego zespołu w stawce.
To by było na tyle, jeśli chodzi o ten krótki rys historyczny. To dla tych, którzy twierdzą, że George nie potrafi jeździć w wyścigach i nie wytrzymuje presji. Rzeczywiście, juniorskie serie to potwierdzają. Fakt – George nie zdobył do tej pory w F1 żadnego punktu. Kolejny fakt – nie musi i praktycznie rzecz biorąc nie ma do tego prawa.
Charles Leclerc coś o tym wie
Leclerc trafił do F1 w 2018 roku. Trafił do Alfy Romeo – już wtedy raczej słabej, chociaż… Alfa zajęła koniec końców 8. miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Pokonała tym samym Toro Rosso i Williamsa, a kierowcy Saubera punktowali w 14 z 21 wyścigów sezonu. Podsumowując – Sauber C37 był samochodem, którym jakoś tam dało się jeździć i punktować.
Leclerc w swoim pierwszym sezonie zdobył 39 punktów. Punktował w 10 wyścigach, ale też 5 nie zdołał w ogóle ukończyć. Był 13. w Australii, 19. w Chinach, 19. w Monako, 15. w Niemczech itd. Ale już wtedy wszyscy mówili, że to ogromny talent, który wyciska z bolidu więcej, niż powinien. Zabierał tego Saubera na takie poziomy, na które zabrałby go może jeszcze Hamilton i Verstappen.
Przejście do Ferrari? Wiele osób twierdziło, że to za wcześnie. Nawet Tifosi nie do końca w to wierzyli. Bo młody, bo za mało doświadczony, bo nic do tej pory nie pokazywał, bo Vettel jest mistrzem świata i go zniszczy itd. Jak było w rzeczywistości? Charles zdeklasował Niemca w 2019 roku. W tym… nawet nie ma o czym mówić. Ferrari zbudowało tragiczne auto i znów powtórka z 2018 – Monakijczyk robi coś, czego nie ma prawa. Ma 98 punktów i zajmuje 6. miejsce. W tym samym czasie Vettel jest 13. i ma punktów 33. Widzicie różnicę umiejętności? Różnicę, którą było widać już wtedy, w Sauberze.
Co George Russell ma z tym wspólnego?
A no taki, że po Brytyjczyku widać dokładnie to samo. Widać, że jeździ szybciej, niż pozwala na to samochód. Widać, że wyprzedza go swoimi umiejętnościami o kilka długości. Tym razem nie przekłada się to na punkty, ale nie ma prawa tak być. Williams od lat jest pośmiewiskiem. Zasłużony, legendarny producent został rządami Claire Williams sprowadzony do innej ligi, a apogeum tego osiągnięto w zeszłym roku, kiedy Williams FW42 był na ziemi niczyjej – za wolny do F1, ale za szybki do F2…
W tym jest odrobinę lepiej. A może myślimy tak tylko dlatego, że Russell wyciska to auto jak cytrynę? 12. miejsce na Silverstone (17 aut na mecie). 11. miejsce w Mugello (12 aut na mecie). 12. miejsce w Bahrajnie (18 aut na mecie). 14. miejsce w Portugalii (19 aut na mecie). Zauważacie tę istotną różnicę? Russell jest w stanie walczyć tym złomem! Potrafi pokonywać kierowców innych zespołów.
Powiecie, że Robert Kubica zdobył punkt w tym szalonym wyścigu w Niemczech. To prawda i chwała mu za to! Robert to znakomity kierowca i dokonał niemożliwego. Na Russellu ciąży ten brak punktów, boli go to, ma to z tyłu głowy, ale to nic. Niech walczy, niech się uczy. Dostaje okres lekcji za darmo, w którym może jeździć bez żadnej presji i dokuczać rywalom w mocniejszych autach – nawet temu w Ferrari. Nie wszyscy mieli taki komfort – chociażby Alex Albon, na którym już ciąży ogromna presja w Red Bullu i co chwile ktoś mu mówi, że zostanie zwolniony. To w pewnym sensie wiąże ręce i odbiera resztki luzu.
Russell – Król kwalifikacji
W latach 2019-2020 Russell wziął udział w 36 sesjach kwalifikacyjnych. W każdej pokonał swojego rywala. KAŻDEJ. 36-0. Poziom koncentracji, na który wchodzi ten chłopak, jest niebotyczny. Jeśli chodzi o skupienie na jednym kółku, to kto ma lepszą do tego umiejętność na gridzie F1? Może Hamilton, Verstappen, Leclerc? Może… I przy tym nie popełnia błędów. W żadnej z tych 36 sesji nie popełnił błędu. A to, że aktualnie notorycznie wbija się do Q2… to już inny poziom wtajemniczenia.
George jechał w Williamsie w 2019, jedzie w 2020, pojedzie też w 2021. Ale w końcu dostanie to, co ma obiecane. Dostanie miejsce w Mercedesie, a jeśli Mercedes nie wywiąże się z umowy i znów zrezygnuje z jego usług, to w końcu pojawi się chętny na jego usługi. Brytyjczyk na razie jest lojalny, nie powiedział nawet złego słowa o rodzinie Mercedesa, z której kręgów juniorskich się wywodzi. To w przyszłości może dać mu wiele szczęścia.
Odpowiadając na pytanie z tytułu – nie. George Russell nie jest najlepszym kierowcą na gridzie F1. Ale na pewno ma potworny potencjał, który jeszcze nam pokaże. Jeśli chodzi o umiejętności, to już teraz jest minimum w TOP10. Albo i lepiej. To chłopak, który będzie wygrywał wyścigi, pewnie też tytuły. Ostatecznie, przypomnijmy, to jest rocznik 1998. Ten gość ma 22 lata – Hamilton w styczniu będzie miał 36…
Podsumowując…
Tylko sobie wyobraźcie – mały George nie miał nawet roczku i leżał w pieluchach, a Ron Dennis już wciągał Hamiltona do akademii McLarena po wielkich sukcesach w kartingu na wyspach. George’a nie było jeszcze na świecie, a na Lewisa były już zakłady – 40/1 że wygra Grand Prix F1 przed 23. urodzinami i 150/1, że będzie mistrzem świata przed wiekiem 25. lat. Wkrótce mistrz i uczeń mogą stoczyć walkę o mistrzostwo świata w jednym zespole. I ten młodszy wcale nie jest na przegranej pozycji. W przeciwieństwie do marnującego miejsce nudnego Fina z Nastoli.