Kolejny idiota w BMW – można by powiedzieć. Bawił się w drift, bo przecież jest królem tej wioski. Niestety, kolejny samochód zniszczony przez cwaniaczka, któremu wydawało się, że jest mistrzem świata w wyścigach.
W takich sytuacjach kierowcy absolutnie nic nie usprawiedliwia. Cwaniaczek z okolicznej wioski zebrał gapiów i wmówił im, że za chwilę odstawi tu niesamowity drift swoim BMW. Niestety, pierwszy lepszy zakręt go zweryfikował.
Wszystko było niby ok, ale kiedy samochód zaczął się ładnie wychylać, drift przerodził się w paniczną reakcję chłopaczka. Ten spróbował skontrować i poleciał na skały jak kuna w agrest. Gość był w niezłym szoku, bo zaczął wyraźnie bełkotać.
Najpierw wyszedł z samochodu w takim popłochu, jakby się paliło. Później zaczął coś majaczyć, że wszystko z nim w porządku. Powtarzał to jakieś 28 razy, chociaż nikt tak naprawdę nie pytał. Na prośby żeby wyłączyć silnik dalej odpowiadał „I’m okay”. Dlaczego drift w jego kochanym BMW nie wyszedł? Chłopaczek stwierdził, że stracił kontrolę na kałuży. Spokojnie, też jej nie widzimy.