No i trafił się nam kolejny szeryf, który myśli, że rządzi drogą. Jakiekolwiek jego wyprzedzanie ma być zakazane, bo on nie pozwala. Na szczęście trafił na takiego, który podbiegł mu coś wyjaśnić. Pewnie zbroja pełna po sekundzie.
Kierowca – szeryf. Jakież to jest utrapienie polskich dróg. Nikt z nas nie chce tego oglądać, a takie sytuacje zdarzają się codziennie. Wyprzedzanie jest zabronione, nie wolno – wszyscy mają stać za nim w korku. Wydaje się, że dokładnie takie jest myślenie drogowego wieśniaka w Mercedesie. Tutaj mógł najeść się trochę strachu.
Nie trzeba analizować chyba samego szeryfowania. Chłop stał w korku, więc stwierdził, że inni też mają stać. To nic, że ktoś mógł po prostu chcieć skręcić w lewo. Tak czy tak, szeryf zablokował drogę i się nie ruszy. Teraz powiedzmy sobie tak – w idealnym świecie nie byłoby takich sytuacji w ogóle. Ale nie żyjemy w idealnym świecie, dlatego… jakie powinno być tu rozwiązanie problemu?
Zdenerwowany kierowca poszedł do szeryfa i w dosyć agresywny sposób wytłumaczył mu, że ma się odsunąć. Oczywiście szeryf w tym momencie wypełnił zbroję, ale… w sumie się nie odsunął. Nie wiemy, co stało się dalej. Być może zjechał, a być może dalej kozaczył. I co wtedy, pójdziesz i wklepiesz takiemu? Automatycznie robisz sobie problemy, jak zareagować?
Można wysłać takie nagranie na policję i oczywiście szeryf by gorzko pożałował. Można by mu dołączyć do wszystkiego wyprzedzanie na przejściu dla pieszych, bo wtedy zaczął kozaczyć. Ale niestety nagrywający też dostałby mandat. Chociażby za to, że opuścił samochód. Ciężki temat. Jak wyeliminować z naszych dróg takie wieśniactwo?