WRC Motorsport&Beyond

„Ktoś musi zginąć, żeby urzędasy wycofały się z tego absurdu”. Idiotyczne przepisy zagrażają życiu

Setki aut strażackich w całej Polsce mają zakaz wyjazdu do akcji ratowniczych. Dlaczego? Wszystko przez polskich urzędników, według których auta sprowadzane z zagranicy nie mają polskich certyfikatów bezpieczeństwa. Strażacy grzmią!

Akcja stała się głośna na przykładzie OSP w Aleksandrowie Kujawskim. Jeśli zawodowa straż wyruszy tam do akcji, reszta miasta liczącego 12 tys. mieszkańców nie jest już strzeżona. Wszystko za sprawą faktu, że samochód należący do OSP ma zakaz wyjazdu do akcji ratowniczych.

Nie ważne co by się działo. Nie ważne, czy zagrożone jest życie ludzi – wóz nie może opuścić OSP. – Chodzi o durny papierek z pieczątką. Może ktoś musi zginąć, żeby urzędasy wycofały się z tego absurdu – grzmią strażacy OSP w rozmowie z „WP.pl”

O co chodzi w całej tej sprawie? Wiele jednostek decyduje się na zakup profesjonalnych pojazdów z zagranicy, np. z Francji, lub Niemiec. Są to w pełni wyposażone wozy, które wielokrotnie pomagały w ratowaniu ludzi z pożarów, wypadków i katastrof. Teraz mogą co najwyżej posłużyć do wypompowania wody z piwnicy.

Zakup za kilkadziesiąt tysięcy złotych pojazdu z zagranicy zdecydowanie bardziej się opłaca, niż zakup wozu strażackiego klasy średniej za 700 tysięcy złotych, nie mówiąc o ciężkich pojazdach gaśniczych za minimum 850 tysięcy.

Dla urzędników nie ma to żadnego znaczenia. Sprowadzane wozy nie mają polskiego certyfikatu bezpieczeństwa, więc uziemili setki samochodów na terenie całego kraju. Dodajmy, że certyfikat nie jest oczywiście darmowy – przygotowanie dokumentu dla jednego wozu to… 80 tysięcy zł.

Oczywiście sami zainteresowani strażacy są przekonani, że są to przepisy idiotyczne, bo polskie przepisy są identyczne, jak te unijne, a więc samochód z Francji, czy Niemiec już wcześniej spełnił wszystkie te wymagania i jest bezpieczny. Ba… wiele wozów z innych krajów już od dawna posiada systemy gaśnicze, które w Polsce weszły kilka lat temu.

Oczywiście Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji teoretycznie dostrzega problem i zapewnia, że szuka odpowiedniego rozwiązania problemu. Czy coś z tego wyjdzie? No cóż… zobaczymy.