Poprzedni wpis o irytujących zwyczajach na polskich drogach wywołał efekt kija wsadzonego w mrowisko. Niektórzy odkryli nawet, że mam obsesyjne przekonanie, iż inni kierowcy umyślnie działają na moją szkodę. Pewnie tak jest, bo inaczej nie przygotowałbym kolejnej części tego tekstu.
O tym, dlaczego zakazałbym spryskiwania szyby przy wysokich prędkościach albo kupowania hot-dogów na stacjach paliw, pisałem w pierwszej części artykułu.
Ale na tym nie koniec irytujących zwyczajów na polskich drogach, które czasami każą mi żałować, że nie wybrałem komunikacji miejskiej. Oto kolejne siedem przykładów zachowań kierowców, których należałoby zakazać.
1. Czekanie aż ktoś wyjedzie z miejsca parkingowego
Rozumiem, że w miastach trudno znaleźć miejsce parkingowe, w szczególności w godzinach szczytu. Ale czasem te poszukiwania przyjmują formę rozpaczliwego polowania na wolne miejsce, niczym na promocję w Lidlu. Najgorsze, gdy kierowca szukający parkingu zauważy innego kierowcę, który wchodzi do zaparkowanego samochodu, co oznacza, że pewnie zaraz odjedzie. W tej sytuacji osoba poszukująca miejsca często zatrzymuje się na drodze, włącza kierunkowskaz i pokornie czeka, aż ta druga wyjedzie. Nie ma w tym nic złego jeśli poszukiwacz wolnego parkingu nie blokuje przy tej okazji całej drogi. Gorzej, gdy drogę blokuje i zmusza w ten sposób inne samochody do bezsensownego stania w kolejce. Co więcej, kierowca opuszczający miejsce parkingowe może mieć fanaberię, aby wyjeżdżać z parkingu w stylu slow-motion niczym w filmach Johna Woo i wtedy wszystko dodatkowo się przedłuża.
2. Ludzie pozostawiający zbyt duże odstępy
Wiadomo, że najgorzej jest wtedy, gdy ktoś w ogóle nie zachowuje odstępu i siedzi nam na zderzaku. Ale zbyt duże odstępy też potrafią denerwować, szczególnie w korkach i przed skrzyżowaniami. W tym pierwszym przypadku, kiedy ktoś zachowuje gigantyczne odstępy, niemal zachęca innych kierowców do tego, aby wjeżdżali przed niego. W ten sposób korek na danym pasie bardziej się wydłuża. Ale jeszcze gorsza jest sytuacja, gdy ktoś zachowuje wielki odstęp na skrzyżowaniu – akurat w taki sposób, aby zablokować zjazd na dodatkowy pas do skrętu. Czasem wystarczyłoby, żeby kierowca podjechał do przodu 20 cm, aby osoba za nim mogła zjechać na dodatkowy pas. Ale z jakichś powodów tego nie robi, a kierowca z tyłu nie chce trąbić, żeby nie wyjść na frustrata.
3. Wyprzedzanie bez celu
A propos odstępów, czasem mam wrażenie, że lepiej ich nie trzymać wcale. Do takich przemyśleń prowokują sytuacje, kiedy kierowcy wyprzedzają innych tylko po to, żeby przesunąć się o jeden samochód do przodu. Tego typu sytuacje zdarzają się głównie w umiarkowanym ruchu – gdy drogi są zagęszczone, ale samochody jadą płynnie. Doprawdy nie rozumiem, co siedzi w głowach ludzi, którzy wyprzedzają pojedynczy samochód, widząc jednocześnie, że ruch na drodze nie pozwala na szybszą jazdę. Dzięki temu zdołają oszczędzić jakieś 0,2 sekundy na dojeździe do domu? A może nie chcą wdychać spalin auta przed sobą, tylko wolą spaliny tego kolejnego? Albo nie lubią marki, koloru bądź rejestracji pojazdu poprzedzającego? Albo robią to po prostu „w imię zasad…”.
4. Przyspieszanie na drodze, gdy inny pojazd już wyprzedza
Kolejny przykład sytuacji związanej z wyprzedzaniem, ale tutaj winowajcą nie jest osoba wyprzedzająca, lecz wyprzedzana. Akurat w tym przypadku przepisy mówią jasno, że tego typu czyn jest zabroniony, ponieważ może powodować niebezpieczeństwo na drodze. Za takie przyspieszanie można otrzymać mandat 350 zł oraz trzy punkty karne. Może dlatego takie sytuacje nie zdarzają się zbyt często. W każdym razie trudno pojąć, dlaczego ktoś, kto wlecze się z prędkością roweru, nagle postanawia dać pokaz swojej mocy, gdy ktoś inny jest już w trakcie wyprzedzania go na drodze. Za takie praktyki powinno się odbierać prawo jazdy.
5. Zbyt szybkie dojeżdżanie do ronda
Znacie ten typ kierowcy, który na pełnej prędkości dojeżdża do ronda, żeby tuż przed nim gwałtownie wyhamować? Tego typu akcje mogą się zdarzać także na skrzyżowaniach, ale to właśnie na rondach widuję je najczęściej. Raz nawet prawie się zatrzymałem w takiej sytuacji, mimo, że to ja byłem na rondzie i miałem pierwszeństwo. Miałem jednak wątpliwość czy samochód zbliżający się z dużą prędkością nie zatrzyma się dopiero na moich drzwiach. Prawdopodobnie samozwańczy mistrz kierownicy obliczył sobie, że przejechałby płynnie, gdybym ja nie zwolnił na rondzie. Ja jednak zwolniłem, on wyhamował, a potem zaczął wymachiwać rękami i coś krzyczeć zza kierownicy. Pewnie chciał mnie pochwalić za stosowanie zasady ograniczonego zaufania.
6. Postój przed przejściem dla pieszych
Jest taka jedna droga, którą pokonuję niemal codziennie i która sąsiaduje ze szpitalem oraz szkołą. Kierowcy mają na niej zwyczaj, aby zatrzymywać się na środku i wypuszczać pasażera z auta. Czasem włączają w tym celu „tryb niewidzialności”, czyli światła awaryjne, a czasem nie robią nic, bo przecież stają na przysłowiową „sekundę”. Najbardziej jednak wkurza, kiedy robią to przed przejściem dla pieszych. W każdej innej sytuacji można by ich wyminąć, ale kiedy stają przed zebrą, to jesteśmy uziemieni. Po pierwsze, nie widzimy, czy akurat jakiś pieszy się nie zbliża, po drugie – można by to zakwalifikować jako wyprzedzanie przed przejściem dla pieszych. Za takie przewinienie przysługuje 200 zł mandatu oraz 10 punktów na kartę Biedronki.
7. Kierowcy, którzy nie godzą się z faktem, że ominęli zjazd
Każdemu z nas na pewno się zdarzyło ominąć drogę boczną albo zjazd z ekspresówki. W takiej sytuacji nie pozostaje nic, jak rzucić niecenzuralnym słowem i szukać kolejnej okazji do zjazdu. Ale niektórzy kierowcy nie są w stanie zaakceptować faktu, że będą musieli nadłożyć drogi. W takiej sytuacji zaczynają kombinować: zawracają w niedozwolonych miejscach albo cofają poboczem w myśl zasady, że na wstecznym to przecież nie jest jazda pod prąd. Przy tym nie przejmują się niebezpieczeństwem, jakie mogą powodować na drodze. Ogólnie trzeba powiedzieć, że istnieje osobna grupa kierowców, którzy traktują pobocze jako dodatkowy pas ruchu.
Nawet dwa lata pozbawienia wolności za robienie zdjęć wypadków. Niemcy zaostrzają przepisy