Producenci samochodów przygotowują się do wprowadzenia zakazu silników typu Diesel, ale i benzynowych. Przejście na elektromobilność nie jest jednak tak łatwe, jak mogłoby się wydawać. Nawet w najbardziej rozwiniętych krajach na świecie nie wiadomo, czy się energetyczna jest przygotowana do tego, aby poradzić sobie ze wzrostem popytu. Wszystko to wiąże się z gigantycznymi kwotami.
Może jednak Diesel?
Amerykanie chcą na dobre pozbyć się silników benzynowych i typu Diesel, jednak pozostaje pytanie, czy amerykańska sieć energetyczna to „udźwignie”. Niedawny kryzys energetyczny w Teksasie rzucił na tę sprawę dość ciemne światło.
Agencja Reuters przyjrzała się temu problemowi. Z ich raportu wynika, że firmy energetyczne obsługujące od 2 do 3 milionów klientów będą musiały zainwestować w modernizację sieci elektroenergetycznej. Jeśli nie zatankujemy paliwa typu Diesel, a będziemy ładować samochody, trzeba dokonać modyfikacji.
KIEROWCO! KLIKNIJ I ODBIERZ BON NA 120 PLN
Nie są to kieszonkowe zmiany, a to oznacza, że przy około 40 milionach pojazdów elektrycznych na drodze, inwestycja w USA może przekroczyć… 200 miliardów dolarów (800 miliardów złotych).
Ogromne inwestycje będą konieczne
Niektóre firmy użyteczności publicznej w Stanach Zjednoczonych mają trudności z zaspokajaniem popytu już dziś. Dodajmy do tego setki tysięcy samochodów elektrycznych, a problem zrobi się naprawdę poważny. Zwłaszcza, gdy na zewnątrz będzie upalna temperatura, ludzie podłączają w domach klimatyzatory i zaczną ładować samochody po pracy.
Biorąc to pod uwagę, nie powinno być zaskoczeniem, że moce wytwórcze w Ameryce będą musiały podwoić się do 2050 roku. Koszt takiej operacji, a jakże, zostanie przerzucony oczywiście na konsumentów.
Choć modernizacje będą wymagać ogromnych inwestycji, dla operatorów nie powinna to być zła wiadomość. Więcej pojazdów elektrycznych to więcej zużytego prądu i wyższe przychody dla przedsiębiorstw. Koniec końców kierowcy, zamiast za Diesel, zapłacą po prostu za prąd.