Większość krajów europejskich chce osiągnąć neutralność klimatyczną do 2030 roku za pomocą przesiadki na samochody elektryczne. Rządzący chcą, aby na naszych drogach było jak najmniej samochodów benzynowych czy z silnikiem typu Diesel. Zupełnie inne podejście zaprezentował w miniony weekend prezydent USA, Joe Biden.
Benzyna i Diesel zostaną jeszcze na długi czas
Zdaniem Joe Bidena, aby osiągnąć ambitny cel zredukowania emisji gazów cieplarnianych do 2030 roku, trzeba innego podejścia. Ogromne redukcje muszą pochodzić z innego miejsca niż tylko od jednego z winowajców: silników benzynowych i typu Diesel.
Dzieje się tak dlatego, że w USA jest po prostu zbyt dużo samochodów osobowych napędzanych benzyną lub silnikami typu Diesel. Zastąpienie 279 milionów pojazdów w jedną dekadę zdaniem ekspertów jest po prostu niemożliwe. Nawet, gdyby wszystkie samochody sprzedawane od dziś były elektryczne, wymiana całej floty zajęłaby ponad 16 lat.
KIEROWCO! KUP LETNIE OPONY I ODBIERZ BON NA 120 PLN
Co więcej, pojazdy z silnikami benzynowymi czy typu Diesel pozostają obecnie na amerykańskich drogach przez prawie 12 lat, zanim trafią na złom. Oznacza to, że silniki spalinowe będą dominować jeszcze przez wiele nadchodzących lat.
Zbyt duża flota
Aakash Arora, autor badania dotyczącego samochodów elektrycznych: – Nie będziemy w stanie osiągnąć tego celu wyłącznie dzięki sprzedaży nowych samochodów. Flota jest zbyt duża.
Jeśli zachęty rządowe nie zdołają przekonać większości Amerykanów do złomowania swoich benzyn i silników typu Diesel, zmniejszenie emisji zajmie znacznie więcej czasu, niż ma go Joe Biden. W ubiegłym roku mniej niż 2% nowych pojazdów sprzedawanych w USA było elektrycznych.
Chris Atkinson, dyrektor inteligentnej mobilności Ohio State University: – Gdyby każdy sprzedawany dziś nowy pojazd był elektrykiem i w całości zasilany energią odnawialną, osiągnięcie 50% redukcji emisji gazów cieplarnianych zajęłoby nam 10 lat lub więcej.
Nie tylko samochody osobowe
Oznacza to, że również inne sektory gospodarki będą musiały obniżyć swoje emisji gazów cieplarnianych. Dzięki temu będzie można uzupełnić niedobory w przemyśle samochodowym.
Transport jako całość, obejmujący nie tylko samochody i ciężarówki, ale także statki i samoloty, jest największym pojedynczym źródłem zanieczyszczeń. Stanowił w 2019 roku aż 29% wszystkich zanieczyszczeń. Na kolejnych miejscach znalazły się produkcja energii elektrycznej, fabryki, budynki komercyjne i mieszkalne oraz rolnictwo.
Wszystko wskazuje więc na to, że oszczędności trzeba będzie szukać w sektorze wytwarzania energii elektrycznej. W tym sektorze już podejmowane są odpowiednie kroki. W zeszłym roku emisje w tym sektorze były o 52% niższe, niż przewidywano jeszcze w 2005 roku. Wszystko za sprawą większego wykorzystania gazu ziemnego, energii słonecznej i wiatrowej, a także zmniejszonego popytu w związku z ewolucją gospodarki.
Jeśli chodzi o transport, rząd chce poprawić wydajność pojazdów i zainwestować w niskoemisyjne paliwa odnawialne. To doprowadzi do usprawnień tranzytu, kolei i pojazdów osobowych. Wymiana floty pojazdów z silnikami benzynowymi i typu Diesel może zająć nawet 20 lat, więc rząd chce mimo to inwestować w elektryki. Aż 15 mld dolarów ma zostać przeznaczone na budowę pół miliona stacji ładowania do 2030 roku.