Tesla chce natychmiastowego przywrócenia przepisów, które obowiązywały jeszcze za prezydentury Barracka Obamy. Chodzi o zwiększenie kar finansowych dla producentów, którzy nie spełniają norm dotyczących zużycia paliwa. Czy Elon Musk i spółka załatwią silniki typu Diesel szybciej, niż przypuszczaliśmy?
Zobacz na GeekBlog.pl: Twitter – najpopularniejsze profile na świecie (miejsca 1-5)
Sprawa jest bardzo złożona, ale agencja Reuters zauważa, że administracja Trumpa opóźniła wprowadzenie kar do roku modelowego 2022. Tesla twierdzi, że było to niezgodne z prawem, a poza tym, odrzuca potencjalnych klientów od zakupu samochodu elektrycznego. Skąd ta nagła nagonka na silniki benzynowe i typu Diesel? Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o…
Pieniądze za Diesel
Tak – Tesla wie, że może na tym stracić kupę kasy. Elon Musk tylko w zeszłym roku wzbogacił się o 1,5 miliarda funtów na sprzedaży „tokenów”, które każdy producent mający w swojej ofercie Diesel czy benzynę, musi wykupić w USA.
Tesla twierdzi, że orzeczenie administracji Trumpa spowodowało natychmiastową i nieodwracalną szkodę. Administracja obecnego prezydenta Joe Bidena nie zgadza się jednak z tym twierdzeniem, biorąc pod uwagę możliwość przeprowadzenia 6-miesięcznego procesu przeglądu.
Jeśli sąd się zgodzi, producenci samochodów zostaną ukarani ogromnymi grzywnami za niespełnienie norm średniego spalania paliwa.
Stawka jest wysoka
Pieniądze są naprawdę duże, ponieważ grzywny miałyby wzrosnąć z 5,5 dolara do 14 dolarów za każde 0,1 mili na galon zużycia nowego pojazdu ponad standard.
„Tradycyjni” producenci samochodów obawiają się podwyższonych kar, a jednym z największych przegranych całej sprawy może być nowo powstały gigant Stellantis. Reuters poinformował, że koncern w samym 2017 roku musiał zapłacić 79 milionów dolarów grzywien za niespełnienie norm. Jeśli nowe przepisy zaczną obowiązywać natychmiast, wyższe kary mogą oznaczać koszty nawet do 600 milionów dolarów.
To może skutecznie zniechęcić przed sprzedażą silników benzynowych i typu Diesel, prawda?