Wyobraźcie sobie tylko. Jedziecie rano do pracy, stacja benzynowa, kawa… Ale w pewnym momencie wszystko idzie nie tak. Jako niewinny obserwator znajdujesz się w samym centrum najdziwniejszego zdarzenia samochodowego, jakie widzieliśmy od dłuższego czasu. Ten piwosz mocno przegiął.
Stacja benzynowa to nie bazar w średniowieczu
Kierowca tego pickupa został złapany przez policję niecałe 24 godziny po tym, jak swoim Fordem Rangerem wjechał w stację benzynową. 24-latek po tym, jak odwalił najdziwniejszą akcję swojego życia, specjalnie się z tym nie krył.
Według raportu policji, kierowca zatrzymał się na stacji po piwo, które rzekomo otworzył i zaczął pić niemalże na miejscu. Opierając się na tym, co stało się później, domyślamy się, że nie był to jego pierwszy napój dla dorosłych tego wieczora.
Piszemy tak nie z czystej złośliwości, ale z obserwacji świadków. Kierowca podobno próbował wykonać obrót bokiem podczas wyjazdu pickupem. Manewr ten okazał się spektakularną wpadką, a pickup skończył w budynku.
Co on chciał osiągnąć?
24-latek próbował jednak desperacko ukryć swoją zbrodnię. Zakrył więc tablice rejestracyjne i uciekł. Musiał chyba zapomnieć, że mamy XXI wiek i kamery o wysokiej rozdzielczości są wszędzie – zwłaszcza na całodobowych stacjach benzynowych.
Na szczęście w tym pokazie głupoty nikt nie ucierpiał. Mężczyzna został oskarżony o lekkomyślną jazdę i opuszczenie miejsca wypadku. Musiał też poddawać się testom na obecność narkotyków i alkoholu dwa razy w tygodniu.
Z pewnością mogło być gorzej, ale jego nocne igraszki i nierozważny pomysł z zakryciem tablic rejestracyjnych będą żyły w Internecie na zawsze. Co za pech!