WRC Motorsport&Beyond

Polski rząd wspiera samochody benzynowe i typu Diesel. Nie ma jednak powodów do radości. Zapłacimy za to fortunę

volkswagen-diesel-benzyna-unia-europejska

Rządowe programy dofinansowań do zakupu samochodu elektrycznego w Polsce, powiedzmy sobie to szczerze, zakończyły się wielkim fiaskiem. Z ostatnich dopłat skorzystało tylko 140 osób i wcale nie dziwimy się, czemu ta liczba jest aż tak niska. Z kolei w Niemczech, czy Wielkiej Brytanii ludzie chętnie sięgają po dodatkowe pieniądze i kupują elektryki, mimo iż ich programy również są bardzo młode. Czy miłość do silników typu Diesel i benzynowych w końcu wyjdzie nam bokiem? Wszystko wskazuje na to, że tak. 

Diesel i benzyna – tak. Elektryki – nie.

Ostatni program dopłat do samochodów elektrycznych ruszył pod koniec czerwca 2020 roku. Chętni na uzyskanie grantu na zakup elektryka musieli zarejestrować się na stronie Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej i złożyć wniosek. I gotowe. Z tym, że nikt tych pieniędzy nie chce. Przy takim „programie” Diesel i benzyna wciąż są lepszym wyborem, a wcale tak być nie musi, co pokazują przykłady innych europejskich państw. 

Dlaczego? Po pierwsze, samochód, jaki możemy kupić korzystając z dopłaty, nie może być droższy niż 125 000 złotych. To oznacza, że możemy wybierać w takich samochodach jak Volkswagen e-Up!, Seat Mii Electric, Opel Corsa-e, czy Smart ForTwo Electric Drive. I choć wszystkie te samochody są z całą pewnością fantastyczne, kwota 125 000 złotych zamyka wiele drzwi. Wolałbyś elektryczną Teslę? Albo VW ID.4? Zapomnij. 

Nawet jeśli zdecydujemy się na któregoś z powyższych maluchów, dopłata wyniesie 15%. To oznacza, że przy zakupie samochodu za równo 125 000 zł możemy otrzymać maksymalnie 18 750 zł. Problem polega jednak na tym, że pomijając już nawet mikroskopijne rozmiary dostępnych elektryków, będziemy skazani na biedną wersję. Przykładowo – Opel Corsa-e w podstawie kosztuje 124 900 zł. Jeśli jednak będziemy chcieli wybrać wersję „Elegance”, cena podskakuje do 130 390 zł, więc nie „łapie się” do rządowego programu. 

Konieczne reformy

Kolejnym problemem jest mizerna infrastruktura ładowania. Niemcy wprowadzając nowy podatek dla SUV-ów i silników typu Diesel, przyznając duże dofinansowanie (do 21 300 zł) do elektryków bez limitu cenowego, wzięli się także za infrastrukturę. 

Zdaniem niemieckich urzędników to właśnie jej słaby stan odpowiada za niską sprzedaż elektryków. Niemcy mają nadzieję, że oferując ładowanie pojazdów elektrycznych na każdej z 14 118 stacji benzynowych, zlikwidują obawy społeczeństwa i wypromują czystszy transport osobowy. Celem jest stworzenie co najmniej 70 000 stacji ładowania i kolejnych 7000 stacji szybkiego ładowania rozmieszczonych w całym kraju.

Polski rząd nie robi w tym kierunku nic, a rządowe dopłaty to wyłącznie dobry temat do żartów. W tym czasie udział samochodów elektrycznych na całym rynku europejskim wzrasta. A już w 2021 roku według prognoz będzie wynosił aż 15%. Ale nie w Polsce. 

Gigantyczne kary za nieprzestrzeganie prawa

Rafał Bajczuk, analityk Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych: – Jeśli polski rząd poważnie podchodzi do swoich długoterminowych celów dotyczących rozwoju elektromobilności, powinien poprzeć zwiększenie celów redukcyjnych dla producentów samochodów w 2025 i 2030 roku. Musimy zdać sobie sprawę, że jeśli Polska radykalnie nie ograniczy emisji z transportu do 2030 roku, to rząd będzie musiał zapłacić bardzo wysokie kary za nieprzestrzeganie prawa UE. Zmuszanie producentów samochodów do produkowania i sprzedawania większej liczby samochodów zeroemisyjnych bardzo nam pomoże w zmniejszeniu emisji z transportu.

Obecnie trwa boom na samochody elektryczne, co pokazują przykłady innych europejskich państw. Ludzie chcą jeździć elektrykami i chętnie się do nich przesiadają. Muszą tylko otrzymać poważną zachętę, a nie przygotowane na kolanie „programy dofinansowań”, które nikogo nie interesują. 

Rafał Bajczuk, analityk Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych: – Aby skorzystać na obecnym boomie na elektromobilność polski rząd powinien wreszcie wprowadzić dopłaty do zakupu samochodów elektrycznych i wprowadzić reformę podatkową, w ramach której użytkownicy samochodów zanieczyszczających będą płacić wyższe podatki niż ci, którzy używają pojazdów przyjaznych dla środowiska.

Cwaniak w BMW Serii 7 i wyprzedzanie na chama. Nagrywający od razu wiedział co z nim zrobić