Wydawało się wam, że wybuch epidemii koronawirusa powstrzyma bezmyślne wyczyny na drogach na całym świecie? Nic bardziej mylnego. Kierowca tego Dodge’a Challengera Hellcat minął patrol policji przy 271 km/h, po czym wybuchła mu opona.
To niestety nie pierwszy przypadek bezmyślnej jazdy w trakcie koronawirusa. Widzieliśmy już m. in. rekordowy lot na 64 metry przez rondo, czy kierowców próbujących bezczelnie wymusić odszkodowanie.
Ta sytuacja jest jednak jeszcze bardziej niespotykana. Ten kierowca Dodge’a dowiedział się na własnej skórze, że nawet jeśli nikt inny nie jeździ po drogach, to policja wciąż tam jest. Mężczyzna pochodzący z Ontario minął radiowóz przy prędkości 271 km/h, jednak szczęśliwie funkcjonariusze nie musieli ruszać w ryzykowny i niebezpieczny pościg.
Limonkowy Challenger Hellcat o mocy 707 koni mechanicznych został zmierzony w sobotni poranek. W miejscu, w którym jechał 271 km/h obowiązywało ograniczenie do 110 km/h.
W swoim poście na Facebooku policja poinformowała, że w chwili, gdy muscle car minął ich radiowóz, doszło do wybuchu opony. Kierowca zatrzymał się w przypływie iskier i dymu.
O dziwo nikt nie został ranny, a samochód doznał stosunkowo niewielkich szkód w tym incydencie.
Nasz dzisiejszy bohater stracił prawo jazdy na 7 dni, a jego samochód został skonfiskowany. Żadna z tych konsekwencji nie jest nawet bliska temu, co mogło się stać przy wybuchu opony z prędkością 271 km/h.
To dosyć zaskakujące, że przy takiej „awarii” jedynym uszkodzeniem, oprócz opony i felgi, jest oberwany tylny zderzak. Facet może mówić o ogromnym szczęściu.