Panie „kierowco” Lamborghini – mam nadzieję, że to czytasz. To, co zrobiłeś w poniższej sytuacji, to zwykły kryminał… Niestety, nie pomagają apele, mandaty, punkty karne. Niektórym kierowcom w Polsce wciąż wydaje się, że publiczne drogi to tor wyścigowy. Otóż, nie.
Lamborghini to jeszcze nie wszystko
Na samym wstępie chciałbym zaznaczyć, że nikt z nas nie jest święty. Mi również zdarzało się przekraczać prędkość, jak zapewne każdemu z was. Ale na boga! Robić takie coś? W biały dzień?
Ten kierowca wsiadł do swojego Lamborghini i kompletnie zapomniał o otaczającym go świecie. Mogę tylko domyślać się, że próbował zaimponować młodszej koleżance. Albo siostrze koleżanki. Albo – co gorsza – samemu sobie.
Ten problem niestety nie dotyczy tylko kierowców Lamborghini, a wszystkich nas. Za wszelką cenę polscy kierowcy starają się udowodnić swoją rację nad czyjąś. Przecież moja racja jest najmojsza!
Mandat i punkty karne
Ten chłop w Lamborghini jednak grubo przesadził. Ale zacznijmy od początku. Pierwszym wykroczeniem, które uchwycił wideorejestrator, jest przekroczenie podwójnej linii ciągłej. Przy okazji przypominam – w świetle prawa jest ona nietykalna. Tutaj należy się panu 200 zł i 5 punktów.
Potem mamy wyprzedzanie na pasach i na skrzyżowaniu, za co odpowiednio powinniśmy nałożyć gościowi 200 zł i 10 punktów karnych oraz 300 zł i 10 punktów. No i jeszcze prędkość. Co prawda nie jesteśmy w stanie ustalić, ile gość jechał, ale prędkość ta jest na pewno daleka od przepisowej. Przyjmując, że jechał 95 km/h (co jest sporo zaniżone), należy mu się kolejne 8 punktów karnych.
Łącznie facet powinien dostać więc 33 punkty karne, a jego prawo jazdy powinno trafić do policyjnego wora i nigdy już się z niego nie wydostać.