To zaskakujące z jakim uporem i konsekwencją Ferrari ostatnio pracuje na swój paskudny wizerunek. Tym razem Włosi pozwali pewną fundację za to, że od siedmiu lat (!) używa nazwy „Purosangue”. Ferrari chce w ten sposób nazwać swojego nowego SUV-a i wygląda na to, że nie cofnie się przed niczym, aby tego dokonać.
Strategia PR-owa Ferrari jest odwrotnie proporcjonalna do wyglądu ich samochodów. Produkując tak fantastyczne auta pozytywny wizerunek firmy powinien tworzyć się sam. Ale to najwyraźniej byłoby zbyt proste, więc Włosi rzucają sobie kłody pod nogi, tworząc wokół siebie aurę najbardziej zadufanej firmy w branży motoryzacyjnej. Tym razem poszli już chyba o krok za daleko, pozywając fundację za wykorzystywanie nazwy „Purosangue”.
Walka Dawida z Goliatem
O sprawie poinformował „Financial Times”. Słowo „Purosangue” tłumaczy się jako „rasowy” albo „czysta krew”. Taką nazwę nosi fundacja, która zajmuje się zwalczaniem dopingu w sporcie. Jest także organizatorem obozów dla biegaczy w Kenii, a także finansuje badania zdrowotne dla osób starszych.
Jak poinformowali przedstawiciele fundacji, nazwa „Purosangue” została przez nich zarejestrowana w 2013 r. jako znak towarowy dla odzieży i innych produktów. Ferrari twierdzi jednak, że fundacja nie wykorzystała tej nazwy w wystarczającym stopniu, wskazując na brak użycia jej w ciągu ostatnich pięciu lat. Podobno jakieś rozmowy już się odbyły między fundacją i producentem samochodów, ale strony nie doszły do porozumienia.
Prawnik reprezentujący fundację powiedział, że cała ta sytuacja przypomina walkę Dawida z Goliatem. Dodał jednak, że istnieją twarde dowody na wykorzystanie wspomnianej nazwy, jak choćby współpraca z Adidasem przy produkcji markowych ubrań i butów.
Ferrari to styl życia – zaakceptuj go
To nie pierwszy tego typu wybryk Włochów w ostatnim czasie. Niedawno głośno było o sprawie, gdy Ferrari doczepiło się do niemieckiego projektanta mody Philippa Pleina za… zdjęcie na Instagramie.
Ubrania niemieckiego projektanta charakteryzują się przepychem i mają pokazywać, że ich właściciel posiada portfel wypchany gotówką. Nic dziwnego, że do instagramowych sesji projektant miał w zwyczaju wykorzystywać Ferrari, które niesie ze sobą praktycznie ten sam przekaz.
Ferrari zareagowało, gdy Plein sfotografował swoje zielone sneakersy (takie modne słowo na buty sportowe) na tle prywatnego, również przemalowanego na zielono Ferrari 812 Superfast. Prawnicy włoskiej marki nie wytrzymali i postanowili wysłać pismo do projektanta, nawołując do natychmiastowego usunięcia zdjęcia z internetu. Tłumaczyli to bezprawnym wykorzystaniem logotypów marki. Przy okazji zaznaczyli, że zdjęcia zamieszczane przez Pleina kłócą się ze stylem życia zgodnym z wizerunkiem marki.
Włosi nie lubią też memów
Inny ciekawy przypadek miał miejsce w 2014 r. Wtedy Ferrari wściekło się na kanadyjskiego DJ-a i producenta muzycznego Deadmau5. Muzyk okleił swoje 458 Italia błękitną folią z wizerunkiem Nyan Cata. Ponadto przemianował nazwę samochodu na „Purrari” i zastąpił oryginalne znaczki z charakterystycznym rumakiem na takie, które przedstawiały kota w niezbyt majestatycznej pozie.
Ferrari postanowiło zareagować i wysłało do Kanadyjczyka pismo od prawników, nawołujące do zaniechania tego typu praktyk. Muzyk postanowił nie robić sobie kłopotów i przed sprzedażą przywrócił swój samochód do stanu oryginalnego. Być może właśnie ten sukces zachęcił Ferrari do rozsyłania kolejnych pism od prawników.
Wracając do wspomnianej fundacji: proces w sprawie wykorzystania nazwy „Purosangue” odbędzie się 5 marca w Bolonii. Niezależnie od przyszłego wyniku można powiedzieć już teraz, że Ferrari tę sprawę przegrało, przynajmniej wizerunkowo.
A tak w ogóle to nie mogliby sobie odpuścić walki o tę nazwę? Słowo „Purosangue” ani nie brzmi szczególnie chwytliwie, ani też globalnie.
Wyciekły dokumenty patentowe Ferrari. Nikt się tego nie spodziewał