WRC Motorsport&Beyond

Dublet Urbaniaka

Karol Urbaniak dominował w Poznaniu i do wygranej czasówki oraz pierwszego wyścigu dołożył także zwycięstwo podczas drugich zmagań Kia Lotos Race w stolicy Wielkopolski.

Fot. Kia Lotos Race

Dla sporej liczby zawodników drugi wyścig skończył się zanim się zaczął. Aż 7 kierowców przespało wyjazd na pola startowe i przed wjazdem na tor zatrzymało ich… czerwone światło. Ponieważ nie przejechali okrążenia formującego, zgodnie z przepisami musieli startować z pit lane. W tej grupie znaleźli się – między innymi – Konrad Wróbel, Filip Tokar i Marcin Jaros.

Gdy zapaliły się zielone światła z czwartego miejsca jak wystrzelony z procy wyskoczył do przodu Michał Śmigiel. Po pierwszym okrążeniu był liderem, a tuż za nim podążali Rafał Berdys, Karol Urbaniak, Karol Lubas, Albert Legutko i Mike Beckhusen. Przed 3. zakrętem drugiego okrążenia Legutko nie wyhamował i z impetem posłał za tor Rafała Berdysa, którego Picanto utknęło w żwirze. Ponieważ zdecydowanie nie był to tzw. incydent wyścigowy, sędziowie ukarali 16-latka karą stop&go. Od 3. okrążenia czołówka wyścigu wyglądała następująco – Śmigiel i Urbaniak, którzy próbowali uciekać Lubasowi i Beckhusenowi. Taka kolejność utrzymała się do 7. okrążenia, na którym prowadzący Śmigiel spadł na 4. pozycję.

Na fotelu lidera zmienił go Karol Urbaniak, który zaczął odjeżdżać rywalom i prowadzenia nie oddał aż do mety. Śmigiel – najwyraźniej należący do tych zawodników, którzy wolą gonić niż uciekać – rozpoczął pogoń za „lisem” i awansował na drugie miejsce. Po drodze, znowu na okrążeniu nr 8, uzyskał najlepszy czas, dzięki czemu konto punktów za obydwa wyścigi powiększył o 10 dodatkowych oczek, za najlepszy czas okrążenia w każdym z wyścigów. Na najniższym stopniu podium wyścig nr 2 ukończył Paweł Malczak, który do czołowej grupy zawodników zbliżał się od 5. okrążenia. Był nawet moment, że zajmował już drugą pozycję. Tuż za podium wyścig ukończył Konrad Wróbel – najszybszy z grupy zawodników, którzy do wyścigu startowali z pit lane. 9 s za nim metę osiągnął drugi ze spóźnialskich – Filip Tokar. Po wyścigu sędziowie ukarali go doliczeniem 25 s do czasu wyścigu, co spowodowało spadek z miejsca 5. na 11.