WRC Motorsport&Beyond

Domenicali nie wyklucza powrotu Alonso do Ferrari!

Były szef zespołu Ferrari, Stefano Domenicali twierdzi, że Fernando Alonso może wrócić do Formuły 1 jako kierowca stajni z Maranello.

Hiszpan po bardzo rozczarowującym czteroletnim okresie w McLarenie zdecydował się zawiesić przygodę w F1, ze względu na brak możliwości nawiązania walki z najlepszymi zespołami w stawce. Mimo to 37-latek nigdy nie wykluczył możliwości powrotu, warunkiem jest jednak bolid, którym dwukrotny mistrz świata znów będzie mógł walczyć o zwycięstwa.

Stefano Domenicali, który był szefem zespołu Ferrari za czasów kiedy Alonso reprezentował barwy Scuderii, nie wyklucza, że Hiszpan może ponownie zjednoczyć się z ekipą z Maranello.

Stefano Domenicali: To byłaby wspaniała historia, ale nie powinna być wymuszona. Niemniej jeżeli w przyszłości podejmie taką decyzję, to dlaczego ma nie wrócić? Oczywiście to zależy od tego czy Fernando zdecyduje się powrócić i wszystkich innych ludzi zaangażowanych w to. Tę decyzję pozostawiam im.

Domenicali stanowczo dementuje jednak pojawiające się ostatnio plotki, że Ferrari nie jest już zainteresowane współpracą z kierowcą z Ovideo.

Powodem pojawiających się tego typu opinii ma być trudny charakter, z którego w padoku słynie Hiszpan.

Stefano Domenicali: Jeśli mam być szczery to gdy pracuje się z tego typu osobowościami, z tak olbrzymim talentem, to nie można tak po prostu powiedzieć, że ktoś jest trudny lub nie. Mogę jedynie powiedzieć, że Alonso był bardzo mocny, bardzo zmotywowany i chciał osiągnąć bardzo wiele. Mówienie, że wzbudza on kontrowersje jest zupełnym nieporozumieniem.

Stefano Domenicali, zrezygnował ze swojego stanowiska w kwietniu 2014 roku. Włoch przejął obowiązki szefa zespołu Ferrari w F1 w 2008 roku, kiedy to Jean Todt został wybrany nowym prezydentem FIA. Na początku szło mu całkiem nieźle, a w 2008 roku ekipa była o włos od tytułu mistrzowskiego z Felipe Massą.

Później jednak rozpoczęła się dominacja ekipy Brawn GP (obecnego Mercedesa) i cztery lata zwycięstw Red Bulli, których nie udało się zatrzymać nawet Fernando Alonso.