WRC Motorsport&Beyond

Bezpłatne nauki jazdy na torze? Przywilej dla właścicieli Forda Mustanga powinien być powszechny

Ile razy słyszeliście historie o właścicielach sportowych samochodów, którzy rozbijali się nimi po kilku minutach od opuszczenia salonu? Ford na pewno słyszał takich historii sporo, dlatego zaproponował amerykańskim klientom bezpłatne lekcje jazdy na torze. Moim zdaniem takie lekcje powinny być dostępne dla wszystkich kierowców. Kasę powinno wyłożyć państwo.

Nie czarujmy się: super samochody rzadko kiedy idą w parze z super umiejętnościami ich kierowców. Zazwyczaj ludzie kupują te auta nie dlatego, że wychowali się na torze, a w ich żyłach płynie benzyna, lecz dlatego, że mają dużo kasy i potrzebują kosztownego gadżetu, który będzie o tym przypominał.

Samochód można poznać dopiero na torze

Każdemu z nas wydaje się, że potrafi jeździć samochodem. Ale kiedy pod butem ląduje 760 koni – a tyle właśnie posiada Mustang Shelby GT500 – to trzeba okazać trochę pokory i powstrzymać się od palenia gumy do czasu, aż nie okiełznamy pojazdu w bezpiecznych warunkach.

Ford wyszedł z zacną inicjatywą i postanowił zapewnić właścicielom nowego Mustanga Shelby GT500 ekskluzywne, bezpłatne nauki jazdy na torze Ford Performance Racing School w Karolinie Północnej. Właściciele mają okazję zapoznać się z możliwościami swoich samochodów pod nadzorem profesjonalnych instruktorów. Szkolenie Track Attack obejmuje takie elementy, jak nauka technik pokonywania zakrętów i hamowania, nauka trybów jazdy czy funkcji kontroli startu. Właściciele Fordów muszą opłacić koszty przejazdu i zakwaterowania, ale w zamian Ford zapewnia samochody, czyli nie trzeba się martwić o zużycie opon czy hamulców w prywatnym pojeździe.

Nie jest to pierwszy raz, gdy Ford wychodzi z taką inicjatywą, bo korzenie programu bezpłatnych szkoleń sięgają 2013 roku. Wtedy amerykański producent wprowadził darmowe nauki jazdy na torze dla właścicieli Focusa i Fiesty ST. Dziwne, że podobna inicjatywa dla właścicieli Mustangów pojawia się dopiero teraz. Ale jeszcze gorsze jest to, że chcąc skorzystać ze szkolenia, należy kupić bilet lotniczy na Charlotte Douglas International Airport – lotniska oddalonego o 35 min od toru w Karolinie Północnej, a także o 13 i pół godziny lotu z Warszawy.

Bezpłatna nauka jazdy na torze powinna być standardem

Wiem, że swego czasu z inicjatywą bezpłatnych szkoleń dla swoich klientów w Polsce wyszło Subaru, jednak z tą różnicą, że w lekcjach można było uczestniczyć wyłącznie swoim samochodem. Prywatnym autem można było też poszaleć za darmo podczas wakacyjnych poniedziałków na torze w Łodzi. Akcję w całości finansował Ośrodek Doskonalenia Techniki Jazdy Tor Łódź. Celem kampanii było zwiększenie świadomości kierowców i poprawa bezpieczeństwa na drogach publicznych.

Moim zdaniem tego typu inicjatywy powinny być normą, szczególnie w świetle ostatnich doniesień o śmiertelnych wypadkach na drogach. Zamiast nakładać na kierowców kolejne ograniczenia i grozić wyższymi mandatami, można by zainwestować w ogólnopolski program bezpłatnych szkoleń z jazdy na torze. Kasę oczywiście powinno wyłożyć państwo.

Ale po co? Przecież mamy zimę, więc można się poślizgać na parkingu pod hipermarketem. Trzeba tylko uważać, żeby nie dostać mandatu, bo takie techniki doskonalenia jazdy nie są mile widziane przez policję.

Wyjechał z salonu 700-konnym Porsche 911 GT2 RS. Kilka minut później już je zgruzował