Jazda na suwak będzie obowiązkowa jeszcze w tym roku – rząd przyjął w tej sprawie projekt ustawy opracowany przez Ministerstwo Infrastruktury. To oznacza, że może nie od razu, ale już w niedalekiej przyszłości nie zobaczymy więcej drogowych szeryfów, blokujący pasy przed zwężeniami. Ale jedna jaskółka wiosny nie czyni. Żeby na polskich drogach zapanowała normalność, zmiany muszą pójść o wiele dalej.
Wiadomość o obowiązkowej jeździe na suwak przyjąłem ze sporym entuzjazmem, szczególnie, że dotychczas większość kampanii skierowanych do polskich kierowców nie miała wiele wspólnego z uczeniem kultury na drogach. Oczywiście projekt ustawy to coś więcej niż zwykła kampania społeczna, ale cel jest podobny: implementacja „zachodnich standardów” wśród kierowców, u których niezmiennie króluje ułańska fantazja.
O różnego rodzaju kampaniach wspominam również z tego powodu, że zwykle dotyczą one tego samego tematu – przekraczania prędkości. Ile razy rządowe plakaty i spoty telewizyjne przypominały nam o tym, że zbyt szybka jazda może skończyć się śmiercią? Na te kampanie idą miliony złotych, a efektów w statystykach wypadków jakoś nie widać. Może więc należałoby zacząć pracę u podstaw? Może zamiast sięgać od razu po gruby kaliber (prędkość, wypadki, śmierć i zniszczenie), lepiej zacząć edukację od pozornych drobiazgów?
Poniżej przedstawiam listę drogowych zachowań, które doprowadzają mnie do szewskiej pasji i zamieniają w przysłowiowe „Działa Navarony”. I nie zawsze się wkurzam, gdy siedzę za kierownicą.
1. Spryskiwanie szyby podczas szybkiej jazdy
Jeśli kiedykolwiek to robicie, błagam, zaprzestańcie! Ile razy spotyka się kierowców, którzy przy pełnym pędzie – nierzadko na autostradzie – postanawiają sobie wymyć szybę w samochodzie? Czy wy naprawdę nie wiecie, że połowa płynu ze spryskiwaczy ląduje na pojeździe, który jedzie za wami? Czasem tym pojazdem jadę ja i jeśli mój samochód jest akurat brudny, to jeszcze pół biedy, ale jeśli jestem tuż po wizycie w myjni z woskowaniem, to aż nabieram ochoty, żeby wytłumaczyć takiemu delikwentowi pewne rzeczy na osobności. Chcesz umyć sobie szybę? Zrób to na postoju lub wtedy, gdy nikogo za tobą nie ma!
2. Zbyt późne włączanie kierunkowskazów
Wszyscy wiemy, że niektórzy kierowcy w ogóle nie używają kierunkowskazów (przydałby się jakiś suchar typu: „sprzedam manetkę do BMW, nigdy nie była używana”). Ale niemniej wkurzający są ci kierowcy, którzy wrzucają „migacz” za późno. Taka sytuacja: akurat chcesz wyjechać z podporządkowanej, ale czekasz, żeby przepuścić zbliżającego się Punciaka / Civika / Yarisa / Focusa / Golfa / Leona / Megankę (niepotrzebne skreślić, można też coś dopisać). I co się okazuje? Będąc metr przed tobą, błyskotliwy kierowca wykonuje manewr skręcania połączony z włączeniem kierunkowskazu. Czekałeś wieczność, żeby gamonia przepuścić, a ten postanawia w ostatniej chwili z ciebie zakpić. Aż chce się wrzucić wsteczny i wyjaśnić taką sprawę na osobności (no tak, Polacy to nerwowy naród za kółkiem).
3. Parkowanie z dojeżdżaniem do ściany
Niektórzy kierowcy po prostu nie kumają, że nie zawsze trzeba wjeżdżać autem na miejsce parkingowe do oporu, żeby tył nie wystawał na ulicę. Niektórzy nie rozumieją również, że często między miejscem parkingowym a ścianą (czy płotem lub barierką) jest coś takiego, jak chodnik. Z kolei chodnik to coś takiego, po czym chodzą ludzie akurat gdy nie jadą autem. Przypadki zastawiania chodników przez samochody zdarzają się notorycznie. Jeszcze pół biedy, gdy ktoś idzie w pojedynkę, ale ominięcie takiego mistrza parkowania np. z wózkiem dziecięcym (jak na powyższym obrazku), to już wyzwanie na poziomie „Ninja Warriors”.
4. Kierowca puszczający pieszego, gdy za nim nic już nie jedzie
Ta sytuacja irytuje mnie, gdy idę na piechotę. Tak, wiem, że są jeszcze miejsca w Polsce, gdzie przepuszczanie pieszego na pasach to wciąż jakaś abstrakcja i należy się cieszyć z każdej sytuacji, gdy zmotoryzowani ustępują nam przed przejściem. Ale cenię sobie również każdą sekundę mojego drogocennego czasu i lekko mnie irytuje, gdy dojeżdżający do przejścia kierowca powoli i niepewnie zmniejsza prędkość, aby na koniec leniwie zatrzymać się przed pasami i mnie przepuścić, gdy akurat nic już za nim nie jedzie. Gdyby jechał z równą prędkością i normalnie przekroczył pasy (nie stoję przecież na krawędzi jezdni), to szybciej bym przez nie przeszedł, niż czekając na to, aż się zatrzyma. Ale rozumiem tę nadgorliwość u niektórych zmotoryzowanych, bo są też piesi, którzy bezrozumnie pakują się tuż przed maskę. Ostrożności niby nigdy dosyć, ale wolałbym jednak, żeby wszyscy uczestnicy ruchu byli bardziej świadomi tego, co robią.
5. Rowerzysta, który jest zbyt dobry na ścieżkę rowerową
Kierowcy kontra rowerzyści to istny temat rzeka. Osobiście jestem w stanie przeżyć rowerzystów, który zajmują kawałek pasa ulicy i utrudniają ich wyprzedzenie. W końcu jeśli nie mają innego wyboru, to lepiej żeby jechali ulicą niż chodnikiem. Ale kiedy równolegle do ulicy przebiega ścieżka rowerowa, a rowerzysta dalej uparcie podąża ulicą, to miernik mojej złości wkracza na czerwone pole. Niektórzy rowerzyści po prostu zdają się uważać, że są zbyt dobrzy jak na ścieżki rowerowe. Nie po to kupili sobie kaski i obcisłe getry, żeby wlec się wąskimi ścieżkami przy chodnikach, prawda? O wojnach samochodowo-rowerowych można by napisać osobny tekst albo nawet całą książkę.
6. Hot-dog po tankowaniu paliwa na stacji
To się w głowie nie mieści, jak w godzinach szczytu, gdy ustawiają się kolejki samochodów do dystrybutorów, obsługa na stacjach śmie wymawiać do klientów sakramentalne: „jeszcze hot-doga zaproponuję”. A nawet bardziej w głowie się nie mieści, jak taki kierowca – pozbawiony jakiejkolwiek empatii i podstaw dobrego wychowania – może odpowiedzieć: „taa, da pani tego z sosem tysiąca wysp”. Stary! Jeśli zatankowałeś samochód i zostawiłeś go pod dystrybutorem, to zrób przysługę kierowcy za tobą i uwijaj się z płatnościami, żeby i on mógł szybko zatankować! A jeśli chcesz swojego hot-doga, to najpierw odjedź autem od dystrybutora! Chciałbym, żeby niektóre stacje bardziej edukowały w tym zakresie, zamiast dokładać swoją cegiełkę, stosując prehistoryczne techniki dosprzedaży.
7. Apacze, czyli „ach, popatrzę, co tu się stało”
Na koniec lekko nawiążę do wspomnianej jazdy na suwak. Wiecie z czego bierze się połowa korków w Polsce? Tak, z robót drogowych. A wiecie skąd bierze się druga połowa? Jasne, że wiecie, bo sami jeździcie. Ale na Zeusa, mam nadzieję, że sami tego nie robicie! Ile razy staliście w korku przez wiele kilometrów, aby u jego źródła odkryć, że powodem były dwa lekko stuknięte samochody… które stoją na poboczu. Serio, stoją na poboczu i nikomu nie wadzą. Trasa jest zupełnie przejezdna, ale Janusze / Mariany / Błażeje / Michały (skreślić lub dopisać) po prostu muszą przyhamować i dokładniej zobaczyć, co też tam się stało. A w sumie zdjęcie też warto zrobić, bo będzie co sąsiadom pokazywać w kolejce po bułki. Dlaczego rząd nie zrobi dedykowanego projektu ustawy, aby karać takich delikwentów srogimi mandatami? Albo czemu nie zrobi jakiejś kampanii społecznej? A jeśli zrobił, to czemu była tak słaba, że nie działa? Pewne pytania już chyba na zawsze pozostaną bez odpowiedzi.
Rozmowa z szeryfem drogowym blokującym ruch. Nagranie już na policji
Czy są jeszcze jakieś rzeczy, które wkurzają nas na drogach? Na pewno o czymś zapomniałem. Przecież powyżej wymieniłem zaledwie parę przykładów, które akurat przytrafiły mi się podczas ostatniego powrotu z pracy do domu.